Ciekawość, ciekawość…
Dziś postaram się napisać felieton… Albo nie felieton. A, nieważne!
Czy znacie horror „Blair Witch Project”? Jeśli znacie, to tą część tekstu możecie opuścić, jeśli nigdy o czymś takim nie słyszeliście, czytajcie uważnie ;D. Film opowiada o trójce studentów, którzy wyruszają do lasów w okolicach Burkittesville, by nakręcić tam dokument o wiedźmie, która podobno kiedyś te lasy zamieszkiwała, przy okazji mordując dzieci i opętując ludzi (czy jakoś tak). W każdym razie trio drugiego dnia wędrówki pobłądziło, a potem coś zaczęło ich prześladować. W końcu zaginęli w tajemniczych okolicznościach… Chociaż każdy dobrze wie, że dopadła ich wiedźma z Blair ;D.
Film był nakręcony zwyczajną, domową kamerą, przez co czasami obraz jest zamazany i… cholernie rzeczywisty. Oglądając film można uwierzyć, że to, co widzimy miało naprawdę miejsce. Sprytni dystrybutorzy przed wejściem filmu do kin puścili w Internecie plotkę, że trójka bohaterów faktycznie zaginęła, a kaseta z nagraniem to jedyna rzecz jaka po nich pozostała. Rozciekawieni internauci ruszyli więc do kin i takim oto sposobem film zrealizowany za jakiś 1 milion zarobił ze sto razy więcej (może przesadzam, ale fakt faktem, że dużo zarobili). Horror stał się hitem. Doczekał się części drugiej, trzech gier, wielu parodii oraz fanowskich produkcji nawiązujących do historii opowiedzianej w tym quasi dokumencie. I nieważne, że krytycy kręcą nosem, nieważne, że dostał maliny (czy też nominacje do nich, sama nie wiem). Ważne, że film wciąż na siebie zarabia, bo zaciekawieni ludzie wciąż chcą go oglądać i pewnie oglądać go będą.
Skąd wziął się fenomen tego filmu? – można zapytać. Odpowiedź jest prosta – przez rozbudzenie w ludziach ciekawości. Bo, chociaż nikt nie chce się do tego przyznać, jesteśmy ciekawi. Nawet chorobliwie ciekawi. Wszystko, co tajemnicze i niedopowiedziane przyciąga nas jak magnez. Dzięki stworzeniu „watykańskich tajemnic” Dan Brown zarobił miliony na swoim „Kodzie Da Vinci”… Wyliczać mogłabym jeszcze długo, ale nie mam na to czasu. Do swojego wykładu na temat rozbudzania ludzkiej ciekawości wybrałam konkretny przykład. A oto i on…
1. 18. 08… czy ta data coś wam mówi? Jeśli nie, nie martwcie się, przecież nie każdy jest maniakiem filmowym takim jak ja (a i ja dowiedziałam się o tym dziele niedawno). Podana przeze mnie data jest datą światowej premiery tajemniczego filmu reżyserowanego przez J. J. Abrams’a (speca od tajemniczej wyspy z „Zagubionych”). Film jeszcze nie ma oficjalnego tytułu, co wzbudza jeszcze większe zaciekawienie (jedną z nieoficjalnych nazw jest „Cloverfield” – ktoś może mi wyjaśnić skąd pomysł na taki tytuł?). Równie tajemnicza co tytuł jest strona internetowa (http://www.1-18-08.com/) , gdzie można obejrzeć kilka zdjęć. I tyle. A jeśli jeszcze do tego dorzucimy trailer (poszukajcie go sobie sami ;P), który podobnie jak kilka lat wcześniej „Blair Witch Project” nakręcony jest zwyczajną kamerą, co dodaje smaczku i podgrzewa atmosferę wokół tajemniczego filmu. Nie wiem ile to wszystko trwa, bo jak już pisałam, filmem zainteresowałam się niedawno, ale na Youtubie pełno jest filmów analizujących zdjęcia umieszczone na stronie internetowej oraz sam trailer. Fani potrafią dostrzec naprawdę ciekawe rzeczy – twarz we włosach, dinozaura z dymu i wiele innych. Spekulacje też nie mają końca - co atakuje Nowy Jork? Godzilla? Szatan? Cthulhu? Lewiatan? Czak Norris i jego kopniak z półobrotu? Któż to wie? Ale im dłużej nikt nie zna odpowiedzi, tym dłużej będzie trwać zabawa. Jestem więcej niż pewna, że kiedy już wszystko będzie wiadomo, większość fanatyków skrzywi się tylko i powie: „Do d**** z czymś takim”. Ale tak już jest. Wyjaśniona tajemnica przestaje intrygować bo nie jest już tajemnicą.
To chyba tyle. Muszę iść do kiosku zobaczyć, czy jest nowy „Film” :).
Miłego dzionka życzy…
Gosiak
Pozdrawiam
P.S. Oglądałaś "American history X"? :D
Dodaj komentarz