Na otarcie łez...
Stało się. Wczoraj wieczorem Polska przegrała z Ekwadorem 2:0. Polscy kibice pogrążyli się w czarnej rozpaczy. Ja nie jestem wielkim kibicem, ale czuję żal. Z tego powodu mam dla wszystkich większych i mniejszych kibiców pocieszający wierszyk, który podesłała mi kiedyś Łania. A oto on...
Poprzez wicher i słotę,
Przez bezkresną dal śnieżną,
Poprzez żar i spiekotę,
Przez pustynię bezbrzeżną,
Poprzez kry, poprzez lody,
Przez odwieczne zmarzliny,
Poprzez bagna i wody,
Nieprzebyte gęstwiny
Poprzez leśne dąbrowy,
Poprzez stepy i knieje,
Poprzez mroczne parowy,
W których nigdy nie dnieje
I gdzie płoszą się sowy,
Gdy złe jęknie lub strzyga,
A dźwięk słysząc takowy,
Serce w trwodze zastyga
Nie zrażony ciemnością,
Którą mrozi głusz dzika,
Sam na sam z samotnością,
Co do szpiku przenika,
Pełen hartu i woli,
Podpierając sam siebie,
Mając zamiast busoli
Krzyż południa na niebie
Pokonując złe żądze,
Wietrząc wrogów w krąg wielu,
Ufny, iż nie zabłądzę
Idę naprzód, do celu
Drogi mej nie wytyczyły
Ni głos werbla, ni cytra
Idę, póki starczy siły,
Idę po pół litra.
Podejrzewam, że narrator w tym wierszu potrzebuje pół litra, by się znieczulić po klęsce Polskiej drużyny. Ja znieczulałam się wczoraj - po pierwszej i drugiej bramce. Kiedy wróciłam do domu mamuśka oburzyła się, gdy usłyszała, że piłam, a potem stwierdziła, że faktycznie sięgnęłam po coś mocniejszego, bo to widać po moich oczach. Szybko pobiegłam do lustra, ale moje oczy wydawały się takie same jak zawsze. Hym...
Kończę ten zapisek i idę znieczulać się dalej. Tym razem piwo zastąpię o wiele smaczniejszym i lepszym koktajlem truskawkowym. Mniam. Polecam.
Miłego znieczulania życzy
Gosiak
Dodaj komentarz