Piję, więc jestem?
"Niedaleko pada jabłko od jabłoni" - mówi znane Polskie przysłowie. Nie każdy jednak się z nim zgadza. Adaś Miauczyński, główny bohater najnowszego filmu Marka Koterskiego "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" jako dziecko obserwując swego wiecznie spitego ojca obiecał sobie - nigdy nie tknie alkoholu i tym samym, nikogo nie skrzywdzi. Życie jednak okazało się przewrotne dla Adama, który na własnej skórze przekonał się, że przysłowie o jabłku jest jak najbardziej prawdziwe. Oto on - 33 letni mąż i ojciec, niszczy życie swoje i rodziny ciągle sięgając po butelkę. Nie dostrzega cierpień żony, nie zauważa, że jego własny syn, Sylwek drży ze strachu na myśl o jego powrocie. Nie widzi nic prócz alkoholu, przez który stacza się coraz niżej i niżej, opuszczony przez wszystkich. Czas mija. Adam ma 55 lat. Jest sam. Ciągle pije. Nałóg sprawia, że jego życie zaczyna przypominać piekło. Bohater nie może już sam nieść swojego krzyża. Jest za słaby. Gdyby ktoś zechciał wyciągnąć ku niemu pomocną dłoń, przyjął by ją z wdzięcznością. Tylko, czy po tylu cierpieniach, które zadał innym, ktokolwiek będzie chciał to zrobić?
"Wszyscy jesteśmy Chrystusami" jest już siódmym filmem Marka Koterskiego, którego głównym bohaterem jest Adaś Miauczyński. W odróżnieniu jednak od poprzednich części z cyklu, "Wszyscy jesteśmy..." ma w sobie mało elementów komedii. Takie owszem, zdarzają się, ale jest ich znacznie mniej niż w poprzednich częściach. Film jest raczej gorzkim dramatem obyczajowym, który w zaskakująco lekki sposób mówi o rzeczach trudnych. Reżyser wprowadził w filmie liczne biblijne odniesienia pokazując nam, że każdy dźwiga na barkach swój krzyż, a jednocześnie przebija włócznią bok innej osoby - tutaj każdy jest zarówno oprawcą i ofiarą.
Jednak przejmująca historia to tylko połowa sukcesu. Drugą połową są dobrze dobrani aktorzy. I na tym polu "Wszyscy jesteśmy..." nie zawodzi. W Adasia wcieliło się dwóch aktorów - znany z "Komornika" Andrzej Chyra wcielił się w 33 - letniego Miauczyńskiego, a Marek Kondrat, znany z kilku poprzednich części cyklu, zagrał 55 - letniego Adasia. Obydwoje w swych rolach są rewelacyjni i ciężko stwierdzić, który z dwójki panów jest lepszy. Na uwagę zasługuje także odtwórca roli Sylwka czyli Michał Koterski. Sylwester w jego wykonaniu jest nastolatkiem niosącym z sobą piętno przeszłości, pomimo upływu lat ciągle bojącym się ojca. Jego wypowiedzi są proste i krótkie, tak jakby chłopak obawiał się także mówić. Rola Sylwestra była równie trudna do zagrania co rola Adasia, bo aktor musiał swym bohaterem przedstawiać młodzieńczą świeżość połączoną z cieniem tragicznych wspomnień z dzieciństwa. Koterskiemu się to udało i uniósł ciężar swojej roli, tak jak jego bohater uniósł swój krzyż.
Czy ten film posiada wady? Krytycy zarzucają mu zbyt nachalną metaforykę biblijną, ale według mnie ten efekt jest jak najbardziej na miejscu. W końcu główny bohater sam odczytywał drogę krzyżową jako metaforę ludzkiego życia. A przecież Biblia jest jednym wielkim odnośnikiem do naszego szarego życia.
Po seansie człowiek długo nie może dojść do siebie. Wspomina sceny, które widział i nie ważne, czy w rodzinie ma alkoholika, czy też nie - przecież alkoholizm może dotknąć każdego z nas. A jeśli nie alkoholizm? To coś innego. Każdy krzyż jest inny. A my jesteśmy tylko Chrystusami.
Gosiak
Dodaj komentarz