Train…
… Tak właśnie nazywa się piosenka, którą właśnie słucham. Kołyszę się do jej rytmu, próbując nie myśleć więcej o maturalnej prezentacji z polaka, którą wkuwam od rana. Matko Boska, jak zdam maturę, to na dźwięk słów „pielgrzym”, „wędrówka” lub „droga” będę mieć odruch wymiotny. To nie będzie za bardzo przydatne w mym życiu, bo przecież motyw wędrówki i drogi to mój ulubiony motyw, najczęściej używany w moich opowiadaniach. Ale tym problemem (o ile w ogóle zaistnieje) będę zajmować się już po maturce (kur*** niedobrze mi jak słyszę to słowo. Nawet jego zdrobnioną wersję).
Parę minut wcześniej (jakieś 15) miałam wielką radochę, bo wreszcie ściągnął się film, na który tak strasznie czekałam czyli „Kręgosłup Diabła”. Uradowana szybko ściągnęłam napisy i włączyłam film. I wtedy poczułam się tak jakby ktoś zrzucił mnie z krzesła*. Okazało się, że mój kochany Bit-Bit ściągnął, UWAGA, 59 sekund, powtarzam SEKUND, piep+++onego filmu. Brawo. Brawo. Zaczęłam ściągać film od nowa. Mam nadzieję, że tym razem będzie mieć odpowiedni czas. Bo jak nie to się… wścieknę. A poza wspomnianym Kręgosłupem ściągam „Eragona”, którego chcę obejrzeć z czystej ciekawości - podobno nieźle go popsuli. Ale to normalne, kiedy za reżyserię bierze się spec od efektów specjalnych. Do tych dwóch filmów dochodzi 1 i 2 sezon jednego z moich ulubionych seriali – „Chirurgów”. W ten sposób będę mogła iść spać we wtorek o normalnej porze, a nie koczować przed telewizorem, podszczypując się co jakiś czas, by nie zasnąć. Mam tylko nadzieję, że ściągnięte odcinki będą trwać więcej niż te nieszczęsne 59 sekund :).
No, wyżaliłam się. Mogę kończyć z czystym sumieniem. Tak też robię.
Gosiak
*miałam napisać: jakby ktoś zrzucił mnie z nieba do czeluści piekielnych, ale zrezygnowałam – nie warto przesadzać.
Dodaj komentarz