Marnowanie czasu...
Siedzę sobie w domu, choć inni chodzą do szkoły i jestem niewiarygodnie szczęśliwa.
Mam chorą krtań i mój głos pozostawia wiele do życzenia, dlatego pozostaję w domu, ale czuję się dobrze. Z tego powodu cieszę się z tej choroby, choć wiem, że to niemądre. Choroby w końcu są strasznie niebezpieczne, a wiem o tym dobrze, jako że moja nauczycielka biologii uwielbia opisywać nam rozmawite choróbska typu trąd, suchoty, błonica itp. Przyznam, jest to całkiem ciekawe, ale wzmogło mój strach przed chorobami. W końcu tak czy inaczej - niszczą organizm, a ja piszę, że się z jednej chorób cieszę. Ale nic nie przemówi mi do rozsądku, bo jest naprawdę fajnie. Nawet nie chodzi o to, że leniuchuję całymi dniami - bo trochę się uczę, by nie mieć olbrzymich zaległości, ale nie chodzę do budy, a czynność tę uważam za marnowanie czasu. Bo po co chodzić na geografię i nudzić się śmiertelnie, marnując czas? I wcale nie poszerzam wtedy swojej wiedzy. Geografia, w większości, jest dla mnie nudna jak flaki z olejem i nie mogę wytrzymać, zwłaszcza gdy taki stary dziad siedzi na katedrze i bełkocze blebleble. Nic nie mam do starszych, miłych panów, trzeba szanować starszych itp., ale mam dużo zastrzeżeń do starych dziadów jak mój nauczyciel od geo.
Tak więc - chciałabym coś zrobić, żeby nie marnować czasu. Niestety nie mogę rzuciś szkoły, jako, że czasami jest przydatna, zwłaszcza komuś, kto chce potem studiować. Szkoda, że człowiek żyje tak krótko. Gdyby jego długość życia wynosiła tyle co enta, marne 45 minut nie byłoby takie ważne....
No dobra, chyba będę kończyć, bo zrobiłam starsznie duży wykład na temat mojego życia ;P
Więc, żeby nie zanudzać - trzymajcie się... zdrowo ;)
Łania