Okrągła rocznica cyklu (hehe;P), dlatego też tym razem będzie nieco inaczej, gdyż żeby oglądać poniższe trailery należy: a) mieć ukończone 18 lat… b) …choć lepiej 21 c) wyłączyć szare komórki d) mieć pusty żołądek e) przyjąć, że ludzie są naprawdę zdolni wymyślić wszystko, szczególnie Japończycy Jak dostosujecie się do powyższych zasad, będziecie mogli przystąpić do oglądania. Dzisiejszy odcinek będzie poświęcony strasznym Japońskim filmom, które nie zawsze są horrorami. Dlaczego straszą? Słabą fabułą, aktorstwem, efektami specjalnymi i wszystkim co jeszcze zostało. Drodzy widzowie/czytelnicy, proszę zapiąć pasy, wyruszamy w niezbadane obszary kiczu, głupoty i przemocy spod znaku Japonii!!!
Tokyo Gore Police
Fabuła skupia się na policjantce, Raku, która chce rozwiązać śmierć swojego ojca. Po drodze skosi tysiące mutantów, przeleje eksalitry sztucznej krwi i wypowie pięć zdań, a może dziesięć. W końcu to inteligentny film! Zapewnie z przesłaniem.
Samurai Princess
Demoniczna wojowniczka, androidy, pożeracze dusz i bomba zrobiona z cycków. Czegóż chcieć więcej?
Machine Girl
Poruszająca i wyciskająca łzy z oczu historia nastolatki gotującej yakuzie krwawą zemstę za zamordowanie ukochanego brata. Żeby zemsta była bardziej wysmakowana, do ręki przytwierdza karabin maszynowy. Nie ma jak finezja!
Na sam koniec wisienka na torcie…
Robogeisha
Gejsza jest japonką, gejsza jest piękna, gejsza jest… ROBOTEM! I nie jest jedna, jest ich wiele i właśnie zaczyna się ich wojna! Trailer w przepiękny sposób przedstawia potyczki dzielnych gejszy, podkreślając wszystko dynamiczną muzyką i doskonałym lektorem. Poruszające.
Jak komuś się wydaje, że opisy były uszczypliwe, to zapewniam, że się myli :P.
Zainspirowana pomysłem współblogowicza Gośaka, postanowiłam stworzyć cykl notek. W moim przypadku będzie o rzeczach, które się wyjątkowo spodobały i zachęcam każdego do zapoznania się bliżej. Zobaczymy jeszcze, co to będzie ;)
Na początek dwie historie książkowe ze znanego i lubianego gatunku fantasy :)
Pieśni Lodu i Ognia (przeczytane ok. rok temu)
Jest to cykl autorstwa G.R.R.Martina, na który póki co składają się cztery tomy (ostatecznie ma być 7): 1)Gra o tron 2)Starcie królów 3)Nawałnica mieczy 4)Uczta dla wron oraz dwa opowiadania: Błędny rycerz Wierny miecz (do tego jeszcze nie dotarłam, więc na wszelki wypadek nie polecam, gdyby ktoś miał się skarżyć, że okropne było ;P)
Mamy tutaj wszystko, czego można oczekiwać po fantasy - walkę o władzę, długą wędrówkę, ważną misję, skomplikowane intrygi, potężną magię, romantyczne historie, żywych umarłych (tzw. nieumarłych ;)) i wiele więcej. Kolejne rozdziały dotyczą innych bohaterów, dzięki czemu możemy obserwować akcję z różnych punktów widzenia. A właśnie - bohaterowie, przecież to w dużej mierze od nich zależy, czy spodoba się dana książka. I tutaj Martin nie zawodzi - postacie są naprawdę "żywe", a że prezentują pełną gamę charakterów i odcieni szarości, każdy znajdzie kogoś, kogo może polubić i komu kibicować w grze o tron :). Książki są świetnie napisane, wciągająca fabuła i naprawdę zaskakujące zwroty akcji sprawiają, że trudno oderwać się od lektury.
Ciekawostka: cykl ponoć jest insirowany Wojną Dwóch Róż - walką o władzę toczoną w XV wieku między dwoma angielskimi rodami: Yorkami i Lancasterami. Dwa główne antagonistyczne rody (a przynajmniej tak się wydaje na początku) w Pieśniach to Starkowie i Lannisterowie, hehe.
Na zachętę dodam jeszcze, że mam w swoim posiadaniu czwarty tom, więc jeśli ktoś przeczyta trzy pierwsze, to nie musi martwić się o dostęp do kolejnego ;)
Ostatni jednorożec (przeczytane ok. dwa lata temu)
Tym razem nie tak okazale, bo jest to nie żadna saga, a pojedyncza książeczka Petera S. Beagle'a - pięknie napisana, wzruszająca opowieść o tożsamości, przeznaczeniu i miłości. Utrzymana w baśniowym klimacie historia Jednorogini, Szmendryka, Molly Grue i księcia Lira naprawdę urzeka.
Trudno mi teraz opisać słowami, co jest takiego w tej książce. Tym bardziej polecam, by przekonać się samemu - naprawdę warto!
Ciekawostka: Na podstawie Ostatniego Jednorożca nakręcono w 1982 roku animowany film.
Ok, to tyle na pierwszy raz, mam nadzieję, że zachęciłam do przeczytania książek lub ich porządnych recenzji na biblionetce :)
I oto nadeszła czwarta część trailerowego cyklu. Tym razem, zgodnie z moją obietnicą udzieloną w komentarzach w poprzednim odcinku, będzie o kosmitach. Antyfanów Z archiwum X uspokajam – wszystkie filmy przeze mnie zaprezentowane zapowiadają się ciekawie i może nie taki obcy straszny jak go filmują :).
Dystrykt 9
Wreszcie coś nowego! Tym razem to nie my, ludzie, jesteśmy tymi zaszczutymi. To my tyranizujemy kosmitów, trzymając ich tytułowymi dystrykcie i próbujemy zdobyć informacje na temat ich broni. Trailer wygląda niesamowicie – szarpane przechodzenie z ujęcia do ujęcia, maksymalna oszczędność w scenach, więc nie mamy filmu w skrócie, a okropnie zachęcający wabik. Dodam jeszcze, że film został wspaniale przyjęty przez zagranicznych krytyków (89% pozytywnych opinii na Rottentomatoes!) i tylko szkoda, że będziemy musieli oczekiwać na film aż do października.
Czwarty Stopień
Film oparty na faktach (podobno). Milla Jovovich gra w nim panią psycholog, która podczas sesji odkrywa szokujące powiązanie pomiędzy swoimi pacjentami a licznymi zniknięciami w miasteczku Nome, które miały swój początek w latach 60 i nigdy nie zostały rozwiązane przez policję. Oczywiście, zaginięcia to nic innego jak uprowadzenia przez obcych. Trailer obiecuje jednak coś więcej niż tylko parady szaroskórych ludzików o dużych, czarnych oczach, gdyż skupia się na rozmowach przeprowadzonych podczas sesji, a także szokujących faktach wychodzących na jaw podczas hipnozy. Muszę przyznać, że trailer robi duże wrażenie i jeśli cały film utrzymany będzie w podobny klimacie, to szykuje się doskonały thriller.
Avatar
Na zakończenie, wspominany już przeze mnie w pierwszej części cyklu Avatar Jamesa Camerona. Podejrzewam, że na dzień dzisiejszy jest to najbardziej oczekiwany film przez kinomaniaków . W końcu na stołku reżysera zasiada James Cameron, który zapowiedział, że jego dzieło wprowadzi rewolucję w kategorii efektów specjalnych. Cóż, za słowo trzymamy, a każdy kto widział Terminatora 2 wie, że Cameron może sobie pozwolić na takie obietnice (groźby?). Tak więc o stronę wizualną filmu martwić się nie trzeba. Nieco gorzej z historią, która na powalającą się nie zapowiada. Złośliwi nazywają Avatara „Pocahonatas w kosmosie”, co ma sens, gdyż oto przedstawiciel ludzkiej rasy zakochuje się w przedstawicielce dzikiego i pozaziemskiego plemienia N’avi. Pod wpływem uczucia postanawia pomóc ukochanej i jej krajanom. Trąci kiczem, który niegdyś popsuł mi oglądanie innego tworu Camerona, Titanica. Boże, spraw, żeby tym razem poszedł w stronę Terminatora, a wszystko będzie dobrze :).
Gosiak
Ps. A w następnym odcinku będzie o strasznych azjatyckich filmach (nie zawsze będących horrorami) lub o wampirach. Zależy od tego, na co będę miała ochotę :D.
Po szalonej imprezie urodzinowej u Agi (sto lat!) stwierdziłam, że czas najwyższy powrócić na łamy bloga z nowymi trailerami. Podejrzewam, że teraz moje notki będą wyglądać właśnie w taki sposób – pisanie o filmach wychodzi mi zdecydowanie łatwiej niż pisanie o sobie. Jako temat przewodni dzisiejszych trailerów wybrałam filmy związane z postapokaliptycznymi wizjami świata. Co ciekawe, w zestawieniu znajdzie się miejsce także dla animacji. Ale wiadomo – wszystko jest dla ludzi ;).
The Book of Eli
Film opowiada historię Eli’ego strzegącego świętej księgi, która jest kluczem do ocalenia ludzkości… Jestem więcej niż pewna, że każdy człowiek potrafi wymienić przynajmniej jeden film o podobnej tematyce. Na pierwszy ogień od razu wynurza się zeszłoroczna produkcja Jestem Legendą z Willem Smithem w roli głównej. Trailer, jeśli mam być szczera, nie wzbudził mojego entuzjazmu, jednak pocieszam się myślą, że Denzel Washington oraz Gary Oldman zdecydowali się zagrać w filmie przekonani doskonałym scenariuszem, a nie wysokim honorarium. :)
2012
Ten film to tak naprawdę nie postapokalipsa, a apokalipsa pełną gębą. Tytuł odwołuje się do słynnej ostatnio przepowiedni Majów głoszących koniec świata w 2012 roku. Taki temat był idealny dla mistrza kinowej rozpierduchy czyli Rolanda Emmericha (Dzień Niepodległości, Pojutrze), który, sądząc po obrazach zawartych w trailerze, zrobi wszystko by jego najnowszy film był jeszcze bardziej efektowny od poprzednich. Nawet Bazylika św. Piotra się nie ostanie… A co do historii, wymyślonej na siłę bo rozpierducha oczywiście najważniejsza, łatwo się domyślić, że będzie skupiać się na garstce ludzi walczących o przetrwanie i będących biernym świadkiem kolejnych nieszczęść spadających kolejno na matuchnę Ziemię. Oczywiście, wśród nich znajdzie się ktoś, kto przewidział apokalipsę przed jej rozpoczęciem, został wyśmiany, aż jego prorocze słowa obrócą się w prawdę. Nie zabraknie też świętego prezydenta Stanów Zjednoczonych (czarnego, a jakże!) głoszącego patetyczne przemówienia o wadze ludzkiego życia, miłości i innych wspaniałościach. Reszta pozostaje nieistotna, wiadomo – rozpierducha pierwsza, logika druga.
Droga
Droga jest ekranizacją wspaniałej i niezwykle wzruszającej książki Cormaca McCarthyego, autora To nie jest kraj dla starych ludzi. Film będzie się skupiać na wędrówce po zniszczonym świecie ojca (Viggo Mortensen, marzy mi się nominacja dla tego pana:) oraz syna (Kodi Smit-McPhee, nie za stare dziecko wybrali??). Obydwoje zmagają się z własnymi słabościami, głodem oraz niebezpieczeństwami czyhającymi w zmienionym, groźnym świecie. Jak już wspomniałam, książka była wspaniała i choć trailer prezentuje się na kolejne, bezmózgie kino akcji, autorzy filmu zapewnili oburzonych fanów, że ekranizacja będzie wierna oryginałowi, a filmik zmontowano w taki sposób, by przyciągnąć do kina więcej osób. Cóż, głupie, ale takie prawa rynku. Montaż trailera wybaczam, szkoda mi natomiast, że twórcy filmu pokusili się o rozwianie tajemnicy dotyczącej zniszczenia naszego świata. W książce czytelnik wiedział, że stało się COŚ, lecz nigdy się nie dowiedział, co to dokładnie mogło być. Trailer prezentuje próbę wyjaśnienia tego zdarzenia. Cóż, mam cichą nadzieję, że to kolejny zabieg mający na celu przyciągniecie więcej ludzi do kin, który w filmie zostanie całkowicie pominięty.
Na koniec wspomniana przeze mnie animacja…
9
W 2006 roku Shane Acker zdobył nominację do Oscara za krótkometrażową animację zatytułowaną 9. 10-minutowa historia kukiełek walczących z potężnymi robotami co prawda statuetki nie zdobyła, ale zyskała u filmowców zielone światło na pełen metraż. I tak właśnie 9.9.2009 w USA nastąpi premiera tegoż dzieła (oby!). Polska premiera nastąpi 9 dni później, choć magia daty została zniszczona, a szkoda! Wracając do filmu, to po trailerze widać, że będzie on efektownym rozwinięciem treści krótkiego metrażu. Obsada, a także producenci, prezentuje się przebojowo. Módlmy się, by dystrybutorzy podeszli z większym szacunkiem do widza i nie zniszczyli animacji dubbingiem. To moja pierwsza obawa. Drugą jest zepsucie historii przez scenarzystów. W końcu 90 minut (standardowy czas animacji, nie sądzę, że ta będzie mieć więcej) to o 80 minut więcej od 10. Ja jestem jednak dobrej myśli, a nawet jeśli historia nie podoła, zostaje wysmakowana strona graficzna. Mniam!
Tak, tak, tak, ciągle żyję i przybywam z nowymi zwiastunami. Zgodnie z obietnicą, tym razem opisane zostanę 4 zwiastuny. Jako, że trwające wakacje to dla wielu magiczny okres, zdecydowałam się przedstawić 4 filmy (a dokładnie 3 filmy i jedną animację) z fantastyką mające nieco po drodze…
Lovely Bones
Film najprawdopodobniej wejdzie na ekrany polskich kin pod takim samym tytułem jak książka, czyli Nostalgia Anioła. Jednak po „genialnej” zmianie tytułu nadchodzącej Wyspy skazańców na Wyspę tajemnic wolę zachować ostrożność i dlatego też przedstawiam oryginalny tytuł. Film opowiadać będzie o 14-letniej Susie Salmon, która zostaje gwałcona i brutalnie zamordowana przez swojego sąsiada. Świat obserwuje z Niebios. Nie potrafi zapomnieć o członkach swojej rodziny, tak samo, jak oni nie potrafią zapomnieć o niej… Lovely Bones jest ekranizacją przepięknej (czytałam, wiem co pisze, to nie jest żaden chwyt marketingowy :P) książki Alice Sebold. Za stołkiem reżysera zasiadł Peter Jackson, współtwórca scenariusza filmu. W głównych rolach grają - Saoirse Ronan (nominacja do Oscara za Pokutę), Mark Wahlberg (nominacja do Oscara za Infiltrację), Rachel Weisz (Oscar dla najlepszej aktorki drugoplanowej w filmie Wierny Ogrodnik), Susan Sarandon (pięć nominacji, w tym jedna wygrana za Przed egzekucją) oraz Stanley Tucci (dwa Złote Globy na koncie). Jak widać, obsada jest imponująca i tylko Mark Wahlberg może budzić niepokój, gdyż po niezwykle udanej roli u Scorsese’ego popełnił dwie tragiczne role w Zdarzeniu i Max Payne. Miejmy nadzieję, że Jackson zmobilizuje go do aktorskiego wysiłku :). To chyba moja jedna obawa. Jackson kupił mnie wiele lat temu przepiękną trylogią WP, a potem zdobył genialnymi Niebiańskimi Stworzeniami, w których zgrabnie połączył świat rzeczywisty z wyimaginowanym. Mam nadzieję, że w równie łatwy sposób uda mu się przedstawić relację Nieba i Ziemi w Lovely Bones. I miejmy nadzieję, że nie ucieknie w tani kicz i tandetę :).
Ponyo
Po nieco poważniejszym Ruchomym Zamku Hauru Hayao Miyazaki swoją najnowszą animację kieruje do nieco młodszego odbiorcy. Historia będzie opowiadać o przyjaźni morskiej rybki zamienionej w dziewczynkę o imieniu Ponyo oraz pięcioletniego chłopca o imieniu Souske. Trailer prezentuje się przepięknie. Wygląda na to, że Hayao po raz kolejny porwie widza w magiczny, tym razem podwodny, świat. Szykuje się wspaniała zabawa dla starszych i młodszych widzów. Oby była na poziomie Mojego sąsiada Totoro.
The Imaginarium of Doctor Parnassus
Heath Ledger jest obecnie obok Rivera Phoenixa oraz Jamesa Deana uznawany za przedwcześnie zmarły talent. The Imaginarium… jest ostatnim filmem tego niesamowicie utalentowanego aktora. Zmarł w trakcie kręcenia filmu, ale Terry Gilliam nie chciał rezygnować z swojego projektu i do odegrania postaci Tonyego zaprosił trzech innych aktorów - Johnnyego Deppa, Colina Farrella oraz Jude Lawa. Trailer obecuje iście Gilliamowską podróż pełną magii i czarów. Niepokoi mnie trochę rola modelki Lily Cole, ale miejmy nadzieję, że Terry wie co robi :).
Alicja w Krainie Czarów
No, podejrzewam, że tego tytułu polscy dystrybutorzy inaczej nie przetłumaczą :D. Trio Burton-Depp-Bonham Carter powraca w nowej, szalonej oprawie. Mroczny musical został zamieniony na kolorowy świat stworzony przez Lewisa Carolla. Nie będzie to jednak wierna adaptacja jego książki, gdyż akcja filmu ma mieć miejsce 20 lat po wydarzeniach znanych z pierwszego tomu przygód Alicji. Brzmi to nieco ryzykownie, ale pokładam nadzieje w Burtonie, którego rozbuchane pomysły rzadko zawodzą widza. Pierwszy trailer atakuje widza feerią kolorów oraz kolejną szaloną kreacją Johnnyego Deppa. Miejmy tylko nadzieję, że studio Disneya nie ugrzeczni filmu do tego stopnia, że tylko małe dzieci będą w stanie go strawić.