Filmy, o których fajnie pomarzyć… vol....
Uznałam, że taki temat będzie dość fajny, bo chyba każdy z nas marzył o filmie na podstawie swojej ulubionej książki, historii autentycznej, gry lub czegoś tam jeszcze*. W tym nowym dziale będę przedstawiać własne pragnienia i pomysły. Może kiedyś się spełnią? Dzisiejszy pomysł brzmi:
American McGee's Alice
Nie mogło być inaczej, ta gra wyprała mi mózg i nie jestem w stanie się od niej uwolnić, oj tak. Historia przedstawiona w American… mówi o dalszych losach Alicji znanej z powieści Lewisa Carrolla. Nie są to losy zbyt szczęśliwe – dziewczyna traci w pożarze rodziców, a wydarzenie to jest dla niej tak bolesne, że popada w katatonię i trafia do szpitala psychiatrycznego. Pewnej nocy odwiedza ją Biały Królik i zabiera z powrotem do Krainy Czarów. Na miejscu okazuję się, że podczas nieobecności dziewczyny magiczny świat przemienił się w świat rodem z sennych koszmarów. Aby go uratować, Alicja musi pokonać okrutną Królową Kier oraz jej podwładnych.
Gra miała swoją premierę w 2000 roku i od tego czasu mówiło się o jej adaptacji. Ponoć ekranizacją był zainteresowany Wes Craven (m.in. Koszmar z ulicy Wiązów, Krzyk), a w obsadzie mieli się znaleźć Sarah Michelle Gellar (Buffy. Postrach wampirów) jako Alicja oraz Tobin Bell (Piła) jako Szalony Kapelusznik. Jednak minęło już 10 lat i filmu ani widu ani słychu. Jest jednak nadzieja, gdyż w 2011 będzie mieć premierę druga część gry zatytułowana Alice: Madness Returns. Jeśli tytuł odniesie sukces, możemy liczyć na film. A jaki to film powinien być? Cóż, gra jest bardzo rozległa, pojawia się w niej dużo lokacji i dla dobra filmu, powinno się parę pominąć, gdyż chęć upchnięcia wszystkich znajomych plenerów i bohaterów na ogół jest zabójcza dla ekranizacji gier komputerowych. Gra jest mroczna i brutalna, więc z pewnością film powinien mieć odpowiednie ograniczenia wiekowe, najlepiej od 16 lat. Co do reżysera i obsady - Wes Craven jakoś mi się nie widzi. Co prawda, stworzył wiele hitowych horrorów, ale ostatnio zalicza wpadkę za wpadką. Dla mnie najlepsi kandydaci na stołek reżysera to Guillermo del Toro oraz Alfonso Cuarón. Tim Burton też by się nadał, ale skoro niedawno stworzył swoją wersję Alicji to po co się dublować? Co do obsady, to jestem bardzo na tak jeśli chodzi o Tobina Bella jako Kapelusznika. Natomiast Sarah Michelle Gellar w ogóle mi do roli Alicji nie pasuje. Obstawiałabym Jene Malone lub Kristen Stewart – obie prezentują podobny typ urody i jak dla mnie byłyby genialnym filmowym odzwierciedleniem elektronicznej bohaterki. Liczyłabym także na kolejną genialną ścieżkę dźwiękową Chrisa Vrenny, choć soundtrack z gry mógłby pozostać, bo powala na łopatki**.
To chyba tyle, to oczywiście moje rozważania i pomysły, które raczej się nie spełnią, choć… chciałam, żeby Martin Freeman zagrał Bilbo Bagginsa i dostałam co chciałam. To w takim razie chcę tego filmu, bardzo chcę:D.
Gosiak