• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blogos kmwpopos

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004

Archiwum październik 2011

Serialowe podsumowania vol. 23

W 23 odsłonie SP zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat najnowszych sezonów dwóch seriali o podobnych tematach, a całkowicie odmiennym rozwinięciu. Co to za tytuły? Proszę państwa, oto…


Trawka Sezon 7


Ach, ta Trawka! Od pewnego czasu wciąż daję jej szansę na poprawę, liczę na podniesienie się poziomu i zaczynam wierzyć, że scenarzyści wzięli się za przygody Botwinów i wracają do starego, dobrego stylu. Próżne nadzieje! Bo gdy już jestem pewna, że jest dobrze, poziom jak na złość znowu spada, co wprowadza widza w niesamowitą irytację. Ale od początku…


Gdy ostatni raz widzieliśmy Nancy Botwin, stała pod lotniskiem otoczona przez policję, poświęcając swoją wolność dla dobra swoich synów. Po finale zaczęła się debata „co dalej”? Czy Nancy 7 sezon spędzi w wiezieniu? Będzie próbowała z niego uciec? A może zostanie świadkiem koronnym? Jak się z czasem okazało, żadne z wymienionych – twórcy zdecydowali się na modny ostatnio krok czyli przeskok czasowy. I tak oto w pierwszej scenie dowiadujemy się, że Nancy opuszcza wiezienie. I jeśli ktoś myślał, że 3 lata za kratkami nauczyły ją czegoś, to się grubo myli – nasza dilerka zaczyna kombinować jak tylko szybko się wzbogacić. I tu tkwi jeden z większych minusów 7 sezonu Trawki – nie chce mi się wierzyć, by Nancy niczego nie zrozumiała przez te trzy lata i wraca do biznesu, który ją pogrążył. Scenarzyści chcieli uwiarygodnić jej postać i tak oto nasza bohaterka zaczęła walczyć o swojego synka z siostrą, ale to zdecydowanie za mało. Równie na pół gwizdka traktowane są inne wątki – Doug zaczyna pracę jako księgowy u swojego kolegi, Shane ma staż w policji, Andy romansuje z żonatą artystą a potem otwiera sklep z rowerami, a Silas boczy się na Nancy jak niedorozwinięty emocjonalnie 13-latek. I choć w tych historiach tkwił potencjał, nie zostały odpowiednio rozwinięte, lub gorzej – zostały poprowadzone w złą stronę. I jakby tego było mało, scenarzyści uparli się serwować nam ciągle ten sam irytujący schemat – Nancy rozwija swój plan mozolnie przez parę odcinków by w ciągu kilku minut wszystko runęło jak domek z kart. Aż człowieka coś bierze.


Same minusy? Na szczęście nie. Podobnie tak jak w poprzednim sezonie Doug i Andy dostarczali nam humoru na poziomie, szkoda jednak że ten drugi (mój ulubieniec) został tak okropnie olany przez scenarzystów i w większości odcinków przemykał gdzieś w tle. Miły był też powrót Heylii i Deana, ale i on nie został wykorzystany w 100%. W paru odcinkach poczułam stary klimat Trawki, gdzie ważniejsze były interakcje pomiędzy postaciami, a dilowanie było tylko tłem.
Na dzień dzisiejszy wciąż nie wiadomo, czy 7 sezon był finałem serii czy nie. Jak dla mnie, Showtime powinno zakończyć Trawkę i nie pogrążać Nancy i jej rodzinki jeszcze bardziej, bo wszystko wskazuje na to, że oglądanie 8 sezonu może zacząć być bolesne.


Ocena, nieco naciągana, ale niech będzie:
6-/10


Breaking Bad Sezon 4


Każdy sezon BB był dobry, ale to co scenarzyści wyczynili w 4 odsłonie historii Waltera White’a sprawia, że nie mogę napisać, że był dobry, bo nie był. Czwarty sezon Breaking Bad był bowiem REWELACYJNY. Zaczyna się jak u Hitchcocka – od trzęsienia ziemi… a raczej od morderstwa. A potem napięcie rośnie i rośnie. Atmosfera jest gęsta i ciężka i widz podskórnie oczekuje jakiegoś wybuchu i go dostaje… dosłownie.


Co mnie urzekło w tym sezonie to sposób rozwinęli się główni bohaterowie – Walter stopniowo przechodzi na mroczną stronę, świat narkotyków wyraźnie go pochłania; Jesse walczy z wyrzutami sumienia i zaczyna zatracać się w gotowaniu mety; Skyler przestaje być tylko żoną w tle, staje się silną kobietą robiącą wszystko by prawda dotycząca jej męża nie wyszła na jaw*; Hank stopniowo zaczyna się oswajać ze swoim kalectwem i rozpoczyna śledztwo, które może się dla niego skończyć tragicznie… A w tle jest równie ciekawie jak w pierwszym planie, prym w tym wiodą Gus i jego ochroniarz Mike, którzy kradną każdą scenę w jakiej się pojawią, a prawnik Saul Goodman wnosi do serii iskierkę humoru, tylko Marie nie miała nic ciekawego do roboty poza epizodem z kradzieżą łyżeczek, ale wtedy byłoby za dobrze. To chyba jedyny minus 4 sezonu, innych nie zauważyłam. A skoro minus jest malutki i nie wpływa znacznie na oglądanie, oceny nie zamierzam zaniżać i apeluję do każdego, kto jeszcze się z Walterem Whitem nie zapoznał – czas nadrobić zaległości!

10/10
(No nie mogło być inaczej:)

Gosiak


*Nancy Botwin powinna się od Skyler uczyć!

27 października 2011   Dodaj komentarz

Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie,...

Zapraszam na trzecią część bajkowej serii. Dziś poza klasycznymi bajkami przedstawię tytuły mające z bajką po drodze, choć jednocześnie nie należące do kanonu klasycznych bajek. Miłego czytania!


Jaś i magiczna fasola

Nie kradnij, a jeśli już to trzymaj pod ręką siekierę.

Na ogół zaczynam od przedstawienia Disneyowskiej wersji, jednak ten tytuł nie doczekał się pełnometrażowej animacji wytwórni, tylko jakiejś krótkometrażówki, a szkoda. Jaś doczekał się własnego anime, jeśli ktoś jest zainteresowany, oto pierwsza część:


W 2010 roku na rynek DVD wyszła kolejna adaptacja tej bajki. Filmu nie widziałam, ale obsada jest niczego sobie, możemy zobaczyć m.in. Katey Sagal, Chloe Moretz, Christophera Lloyda, a olbrzym przemówia głosem Jamesa Earla Jonesa.


A na 15 czerwca 2012 roku zapowiedziany jest film Jack the Giant Killer. Tytuł jest (nic nowego) mroczną wariacją na temat bajki. Reżyserii podejmie się Bryan Singer, w głównego bohatera wcieli się Nicholas Hoult, a partnerować mu będą Stanley Tucci, Bill Nighy, Ewan McGregor, Ian McShane i Warwick Davis.


Królowa Śniegu


Bo prawdziwa miłość może trwać lata

Moja ulubiona baśń Andersena. Szkoda, że nie poszczycić się wieloma adaptacjami. Wg Wikipedii Disney planował stworzenie animacji bazującej na tym tytule, jednak wciąż jej nie otrzymaliśmy… z jednej strony szkoda, ale jeśli Królową Śniegu miałby spotkać los Małej Syrenki to nawet lepiej.


Po przedstawieniu tytułów czas przejść do wspomnianych we wstępie bajek, nie-bajek.
 

Piotruś Pan

I oczywiście, zaczynamy od Disneya – animacja z 1953 była bardzo udana, choć jeśli miałabym się czegoś doczepić, z pewnością byłoby to ugrzecznienie niektórych wątków. No ale to w końcu Disney :).


W 1991 powstał Hook wyreżyserowany przez Stevena Spielberga i był, co tu dużo pisać, jednym z gorszych filmów reżysera. Tytuł w ogóle nie uchwycił magii świata Nibylandii i całość utonęła w tanim efekciarstwie.  A skoro o tanim efekciarstwie mowa…
 

W 2003 roku powstała kolejna wersja książki Barriego. Niestety, całość jest tak kiczowata, że po zakończeniu seansu widz czuje ciężką niestrawność po tak wielkiej ilości słodkości bijącej z ekranu. Do natychmiastowego zapomnienia.
 

 

Śmieszne jest więc to, że filmem najbardziej przepełnionym klimatem Nibylandii jest Marzyciel z 2003 roku opowiadający nie o Piotrusiu Panie, a o jego autorze czyli J.M. Barriem. Tytuł z jednej strony razi naiwnością, ale łatwo przymrużyć na to oko i zapatrzyć się w śliczne zdjęcia ozdobione jeszcze piękniejszą muzyką skomponowaną przez Jana A.P. Kaczmarka.


 

Pisząc o Piotrusiu grzechem będzie nie wspomnieć o komiksowej serii stworzonej przez francuza Regisa Loisela. Historia składa się z sześciu albumów opowiada w jaki sposób Piotruś trafił do Nibylandii i aż dziw, że dotąd ich nie zekranizowano, bo biją na łopatki wszystkie dotychczasowe ekranizacje i wariacje na temat Piotrusia. W komiksie jest mrocznie i magicznie, okrutnie i bajkowo, wszystko zostało wyważone w odpowiednich ilościach z szacunkiem dla powieści. Polecam, ale tylko dorosłym czytelnikom.


Rozdział zakończę oficjalną kontynuacją Piotrusia czyli Piotruś Pan w czerwieni. Moim zdaniem książka dorównuje dziełu Barriego, a nawet je przewyższa. Podobnie jak we wspominanym wyżej komiksie Nibylandia jest zarówno mroczna jak i bajkowa, a pomysłowość i lekkość pióra autorki budzą podziw.


 

Alicja w Krainie Czarów


Uch, jak się szybko okazało, adaptacji, wariacji i nawiązań do książek Carrolla było tyle, że wybiorę tylko kilka przykładów, za zaczniemy od…
 

Disneya! Podejrzewam, że zaskoczenia nie ma :). Podobnie jak w przypadku Piotrusia udana bajka, ale jednocześnie fabularnie ugrzeczniona. No ale czego się po Disneyu spodziewać?


Jednym z ciekawszych filmowych wariacji jest Coś z Alicji Jana Švankmajera, który sprawia, że cała historia jest jeszcze bardziej surrealistyczna, co już samo w sobie jest nie lada wyczynem. Całość jest ciekawa i pomysłowa, ale jednocześnie trochę za ciężka i w pewnym momencie film zamiast bawić, zaczyna męczyć.


 

Także panie z grupy Clamp stworzyły swoją wersję Alicji i zatytułowały ją Fushigi no Kuni no Miyuki-chan (w szerszych kręgach znane jako Miyuki-chan in Wonderland). Manga składa się z jednego albumu podzielonego na 7 rozdziałów, każdy rozdział to inny świat do którego przenosi się bohaterka. Dwa pierwsze światy to clampowe wersje Krainy Czarnów i Krainy po Drugiej Stronie Lustra, pięć następnych to już odrębne historie. Co ciekawe, ostatni rozdział opiera się na… mandze X. Ach, ta skromność!


 

Nawiązania do Alicji występują też w pierwszej (i najpeszej*) części trylogii Matrix. Neo podąża za białym królikiem (tatuażem na ramieniu dziewczyny) i trafia do innego, prawdziwego świata. Warto też przypomnieć sobie słowa Morfeusza dającego bohaterowi wybór swojego dalszego losu: You take the blue pill, the story ends, you wake up in your bed and believe whatever you want to believe. You take the red pill, you stay in Wonderland and I’ll show you how deep the rabbit hole goes. W dalszych częściach nawiązań do Alicji nie stwierdzono.


Nagrodzone Oscarem anime Sen to Chihiro no Kamikakushi zostało przez krytyków szybko porównane do Alicji. Moim zdaniem nieco na wyrost, bo oba tytuły łączy tylko dziewczynka przenosząca się do innego świata, a takich historii przecież pełno (np. Narnia czy  Abarat). Niemniej warto się z tytułem zapoznać, gdyż to jedna z piękniejszych animacji stworzonych przez Miyazakiego.


W 2010 roku w kinach zadebiutował film w reżyserii Tima Burtona będący kontynuacją losów Alicji znanych z książki. Film miał przepiękne kostiumy i scenografię oraz rewelacyjną obsadę, lecz całość była nierówna, tak jakby Burton sam nie wiedział do kogo kieruje swój film. A szkoda, bo potencjał był.


 

Na sam koniec zostawiam moją najukochańszą wariację na temat Alicji czyli grę American McGee's Alice, która przedstawia dalsze, mroczne losy bohaterki. Gra była hitem i po 11 latach doczekała się kontynuacji zatytułowanej Alice: Madness Returns, która także została ciepło przyjęta, ale nie tak entuzjastycznie jak oryginał.


Czarnoksiężnik z Krainy Oz

I tutaj nie będę mogła zacząć od Disneya gdyż nigdy nie zainteresował się adaptacją książki  Lymana Franka Bauma. Nie można zacząć od Disneya, grzechem więc będzie nie zacząć od najsłynniejszej adaptacji tej książki czyli od musicalu z 1939 z Judy Garland w roli głównej. Co prawda, film obecnie trąci myszką (ach, ta kiczowata scenografia!), to mimo to doskonale się go ogląda głównie ze względu na piosenki z Over the Rainbow na czele. Ciekawostka – początkowo twórcy chcieli wyciąć piosenkę z filmu, gdyż uważali ją za nudną i niepasującą do całości. Na szczęście Over… została oszczędzona i przeszła do historii kina.
 

A niecałe 40 lat po Czarnoksiężniku z Krainy Oz powstał inny musical bazujący na książce. Mowa tu o The Wiz, gdzie w rolę Dorotki wcieliła się Diana Ross, a Strachem na wróble został… Michael Jackson! Film nie zebrał tak pozytywnych recenzji jak wersja z 1939 i obecnie mało kto o nim pamięta.


Amerykański pisarz Gregory Maguire stworzył książkowy prequel Czarnoksiężnika… zatytułowany: Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu i jak łatwo się domyślić, główną rolę gra tutaj zielonoskóra czarownica Elfaba. Książka odniosła sukces i doczekała się kontynuacji: Son of a Witch, A Lion Among Men oraz Out of Oz (w Polsce wydano tylko pierwszą część). Na kanwie pierwszego tytułu powstał słynny Broadwayowski musical, a od jakiegoś czasu mówi się o jego ekranizacji. Trzymam za nią kciuki!


W 2007 roku dla stacji SyFy powstał miniserial Tin Men bazujący na Czarnoksiężniku… W rolach głównych pojawili się Zooey Deschanel, Alan Cumming, Richard Dreyfuss oraz Neal McDonough. Tytuł został dobrze przyjęty przez krytykę (9 nominacji do nagrody Emmy w tym dla najlepszego miniserialu oraz wygrana statuetki dla Najlepszej charakteryzacji w miniserialu lub filmie telewizyjnym) i widzów.

Dobre przyjęcie Tin Mana zachęciło małe studio filmowe Palace/Imaginarium do stworzenia własnej wariacji o Oz i w taki oto sposób powstał film The Witches of Oz (a także minserial będący jego przedłużeniem o wycięte sceny). W obsadzie jedynymi znanymi nazwiskami byli znani z Władcy Pierścieni Sean Astin i Billy Boyd. Całość została od razu wypuszczona na DVD i nie zyskała zbytniej sympatii widzów co zaowocowało średnią ocen 4.3 na IMdB oraz na FilmWebie.


Filmowcy nie porzucają krainy Oz i na 2013 rok zaplanowana jest premiera filmu Sama Raimiego pt. Oz: The Great and Powerful, który będzie wyjaśniać jak tytułowy Czarnoksiężnik zyskał tak duże uznanie w magicznej krainie.  Obsada jak marzenie, zobaczymy - Jamesa Franco, Milę Kunis, Michelle Williams, Rachel Weisz oraz Zacha Braffa.
 

Na dziś tyle do następnej bajkowej odsłony!


Gosiak

23 października 2011   Komentarze (2)

Czy to bajka, czy nie bajka, myślcie sobie,...

I oto druga część zbioru bajkowych filmów. A zaczniemy od…


Piękna i Bestia

Bo pewnego dnia dorośniesz i to, co uważałaś za obrzydliwe nagle ci się spodoba :P

Bez wątpienia najsłynniejszą wersją Pięknej i Bestii jest ta Disneyowska. Animacja została obsypana nagrodami i nominacjami i zachwyciła zarówno krytyków jak i widzów, a scena tańca Belli i Bestii przeszła już do historii kina.


A tymczasem w zeszłym roku pojawiła się uwspółcześniona wersja bajki pt. Beastly z Alexem Pettyferem i  Vanessą Hudgens w rolach głównych. Film, podobnie jak omawiana w części pierwszej Dziewczyna w Czerwonej Pelerynie, powstawał w cieniu Zmierzchu i jest skierowany głównie dla jego fanek (fanów?), reszta będzie się zdecydowanie nudzić.


Piękna i Bestia gościła także jako serial w latach ‘80 na kanale CBS. Główne role zagrali Linda Hamilton i Ron Perlman. Jednak odtwórczyni głównej roli po 2 sezonie odeszła z serialu. Twórcy postanowili kontynuować serial bez Pięknej, co przyczyniło się do jego porażki – oglądalność z odcinka na odcinek była coraz mniejsza i tytuł ściągnięto po 16 odcinkach 3 sezonu. Ostatnio chodziła wieść, że nową wersję serialu chce stworzyć stacja The CW, co z tego będzie, zobaczymy.


Ostatnio chodziły także wieści o nowej, oczywiście mrocznej, wersji bajki za którą odpowiadać ma Guillermo Del Toro, co już nakazuje mi zainteresować się projektem. W rolę pięknej ma się wcielić Emma Watson. Jeśli chodzi o urodę, pasuje idealnie, gorzej z aktorstwem... ale może będzie lepiej niż w Potterach, pożyjemy, zobaczymy.  
 

Na sam koniec wspomnę o nietypowej, ale bardzo ważnej wersji bajki – King Kongu. W końcu film kończy się stwierdzeniem „Piękno zabiło Bestię”, co już samo w sobie jest ładnym nawiązaniem do baśni. Jak dotąd poza klasycznym King Kongiem z 1933 roku mogliśmy zobaczyć jeszcze 6 innych filmów z olbrzymią małpą w roli głównej, w tym dwie remaki.
 

Królewna Śnieżka


Bo mieszkanie z 7 facetami to nie zawsze coś złego!


I znowu zaczynamy od klasycznej animacji Disneya. Pomimo 74 lat na karku, film prawie się nie zestarzał (no, może poza wyglądem królewny, którą teraz ciężko uznać za piękną, a nawet za ładną), ale wszelkie minusy rekompensują rewelacyjne krasnoludki. Bo w końcu kto z nas nie śpiewał: „Hej-ho, hej-ho, do domy by się szło!”?


 

W 2001roku stacja Hallmark zaprezentowała swoją wersję bajki. W Śnieżkę wcieliła się Kristin Kreuk, a Złą Królową została Miranda Richardson. Film, jak dla mnie był okropnie denerwujący i kiczowaty, a krasnoludki reprezentujące kolory tęczy i dni tygodnia mnie dobiły. Raczej nie powrócę do tego tytułu.


O wiele ciekawiej prezentuje się Śnieżka dla dorosłych z 1997 roku. Jest mrocznie i ciekawie, szkoda tylko, że twórcy bardziej skupili się bardziej na postaci Złej Królowej (świetna Sigourney Weaver) niż Śnieżki… a właściwie to Lilliany :). Warto też wspomnieć, że nie uświadczymy tutaj krasnoludków, a górników i… nie będę pisać więcej bo to się o spoiler ociera. W każdym razie film jest ciekawą wariacją, dla fanów mrocznych bajek jak znalazł.


Śnieżka namiesza nam w kinach w 2012 i to ze zdwojoną siłą. W marcu zobaczymy nienazwany jeszcze film w reżyserii Tarsema Singha. Śnieżkę zagra Lily Collins, Złą Królową będzie Julia Roberts, księciem Armie Hammer, a ojcem głównej bohaterki Sean Bean (kolejny zgon do kolekcji?). Szczegóły fabuły nie są znane, możemy natomiast zobaczyć jak się będzie prezentować Śnieżka, Książę, Królowa i krasnoludki... jak dla mnie, strasznie kiczowato, ale może w ruchu będzie to wyglądać lepiej:)

 


 

A 1 czerwca 2012 będzie mieć premiera filmu Snow White and the Huntsman. Tu już jest nieco jaśniej – razem z Leśniczym (Chris Hemsworth), Księciem (Sam Claflin) i 7 krasnoludkami (m.in. Ian McShane, Bob Hoskins i Ray Winstone) Śnieżka(Kristen Stewart)  zorganizuje ruch oporu przeciw Złej Królowej (Charlize Theron). Zdjęcia obsady prezentują się ładnie, ale… dlaczego Królowa jest ładniejsza od Śnieżki?* Natomiast Leśniczy niczego sobie :).


Śpiąca Królewna

Poleje się krew, a potem przyjdzie facet!

I jak zwykle zaczniemy od Disneya. Jego wersja z 1959 nie przypadła mi do gustu, a szczególnie dlatego, że tytułowa bohaterka była tak naprawdę postacią drugoplanową, a pierwsze skrzypce grały trzy wróżki się nią opiekujące. Gdyby to był film o nich, w porządku, ale w tym przypadku jest to dla mnie duży i rażący minus, odbierający przyjemność oglądania.


W tegorocznym festiwalu Cannes jednym z kandydatów był film zatytułowany Sleeping Beauty. Opowiada on historię studentki Lucy (Emily Browning) podejmującej pracę w niezwykłym klubie erotycznym gdzie zostaje Śpiącą Królewną. Kiedy zasypia, klienci wykorzystują ją seksualnie. Dziewczynie wydaje się, że podoła zadaniu. Wkrótce jednak narasta w niej obsesyjna potrzeba poznania tego, co dzieje się z nią, kiedy śpi… Całość brzmi ciekawie, film z pewnością obejrzę, gdy tylko nadarzy się okazja.
 

Jakiś czas temu chodziły po sieci plotki o nowej wersji bajki z Hailee Steinfeld w roli głównej. Były też plany nakręcenia filmu o Złej Czarownicy czyli Maleficent. Czy powstawanie? Pożyjemy, zobaczymy.


Mała Syrenka


Poświecenie nie zawsze przynosi szczęście.

I kolejna wersja Disneya, której nie znoszę! Nie potrafię zrozumieć tego całego kultu Arielki, skoro jest postacią mało sympatyczną, tak jak, co tu dużo ukrywać, reszta świata przedstawionego w bajce. I do tego to przesłodzone zakończenie, od którego aż zęby zgrzytają. Zgrzyt, zgrzyt.
 

 

O wiele, wiele lepiej prezentuje się japońska wersja z 1975 roku. Tutaj nie ma słodzenia, jest równie smutno jak u Andersena, aż pod koniec seansu serce się ściska (jak byłam mała to nieraz szlochałam rzewnie na scenie skoku Mariny do oceanu). Jak ktoś jest zachęcony poniżej 1 część filmu. Jakość pozostawia wiele do życzenia, ale lepszy rydz niż nic. Można poszukać w sieci, może coś ładniejszego się znajdzie.


Do bajki o Małej Syrence nawiązuje także anime Hayao Miyazakiego pt. Ponyo. Tutaj mamy małą rybkę, która zaprzyjaźnia się z chłopcem Sōsuke i postanawia zostać człowiekiem. Oczywiście, zakończenie jest dobre, ale to anime skierowane dla najmłodszych więc nie mogło być inaczej.


 

Gosiak


*uważam, że Kristen Stewart jest ładna, ale z Charlize nawet nie ma szans :)

07 października 2011   Komentarze (2)
Kmwp | Blogi