Upał, skwar, kiła, mogiła i juch wie co jeszcze. Właśnie się chłodzę poprzez popijanie oranżady (tak to się pisze?) o podejrzanym zielonym kolorze (pierwsza myśl – pomyje albo ten syfski Karmi), ale poza kolorem jest dość znośna. W ogóle taki piękny dziś dzionek, a ja prawie cały czas w domu siedzę i się smażę oraz szprycuję tabletkami Plusza. Nie dają takiego kopa jak proszek z Zozoli, ale odświeżają umysł (i pewnie ciało). W ogóle dziś odkryłam coś strasznego – pierwsza myśl po przebudzeniu brzmiała: „ Nurty (inaczej – szkoły) empiryczne to…” – KURWA KOMUNA SIADA MI NA ŁBIE!!! NIECH KTOŚ MI POMOŻE!!!!!.... O pomoc błagam na klęczkach, bo nie dość, że o niczym innym nie myślę, to jeszcze nic innego nie robię, tylko kuję – dwa spotkania z dziewuszkami moimi wspaniałymi opuściłam, buu! A żeby mnie jeszcze bardziej zdołować, ciągle nie mam wyników z ekonomii, ja się zaraz powieszę. ;/ Albo upiję tym zielonym świństwem – tylko czy tym da się upić? Jeśli tak, to już naprawdę determinacja :D. No, pojęczałam trochę i od razu lepiej mi się zrobiło. 13 minie i też sobie odetchnę. A na pocieszenie znowu strzelam rysunek, heh:
Wesołych wakacji życzy bardzo umordowana
Gosiakowa czyli Gosiak