Nie ja...
To nie ja byłam Ewą, to nie ja skradłam niebo...
Nie ja...
Już nie...
Laura
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
To nie ja byłam Ewą, to nie ja skradłam niebo...
Nie ja...
Już nie...
Laura
Foolish little brother ... If you want to kill me ... Curse me, Hate me! And survive in an unsightly manner!
Musiałam to zapisać.... Uwielbiam te słowa:)
Gosiak
Właściwie, to nie mam noc nowego do zapisania. Ta notka jest tylko po to, żeby wszyscy wiedzieli - pod tym zapisem ma być historyjka Łani! Jak jej nie ma, to oznacza, że ją łoś usunął.:)
Gosiak
Dawno, dawno, kiedy cała czwórka KMWP była świeżo po oglądnięciu 1 części trylogii, Łania stworzyła pewną opowiastkę o Kaśce i Frodzie. Tera się jej wstydzi i nie chce jej umieścić na stronce, ale spox, bo ja teraz ją umieszczę na naszym bolgu:). Oto ona:
LOVE STORY:)
Tytuł: Love story czyli przeszłość i teraźniejszość hobbitki o imieniu Katie
Autorka: Ania Łabno (tak, to ja :D)
Czas akcji: Po przybyciu Froda do Hobbitonu (pod wędrówce z pierścieniem)
Miejsce akcji: Shire :D
Bohaterka pierwszoplanowa: Katie (Kaśka)
Bohaterzy drugoplanowi: Ann (ja :D), Aragorn, Rinoa (Gośka), Legolas, Paula (Paulina), Tajemniczy Nieznajomy ( :))) ); Isabel (Iza), Marie (to już obojętne, może być Maryśka), Sam, Pippin, Merry, troll ;)
A oto cudoffna treść:
Był lipiec.. Za oknem padało i pogoda była okropna. A przecież był środek lata. Katie wsłuchiwała się w szmer pobliskiego strumyka. Wszystko było inaczej niż sobie wyobrażała. Wszystko było inaczej.. Tylko czemu? Czyja to wina.. Chyba jej... I znów pada deszcz. Jej koleżanki - wszystkie koleżanki ułożyły sobie życie tak jak chciały - tylko jej się nie udało. Ona zawsze jest wyjątkiem. Chociażby w tym, że ONE wszystkie są piękne, inteligentne itd. A ona co? Siedzi teraz sama i myśli o przeszłości, bo teraźniejszość ją dobija.
Tak, tak - im się udało. Każda znalazła to czego szukała w życiu. A nawet jeśli nie znalazła to była blisko celu. Katie tylko zawsze taka na uboczu. Myśli Katie powróciły do przeszłości - zobaczyła samą siebie rozmawiającą wesoło z Ann. Katie nie znała Ann, kiedy nie była Strażniczką. Jej historię znała tylko z opowiadań. Ann mówiła, że dzieciństwo spędziła wraz z rodzicami, ale już jako młoda osoba wyprowadziła się do domu Toma i Złotej Jagody. Katie nieraz wypominała sobie to, że też tak nie uczyniła. Bo Ann żyła z naturą, pokochały ją wszystkie leśne zwierzęta, zdawało się, że potrafi rozmawiać z roślinami. Wszystko byłoby dla Ann dobrze, gdyby nie to, że w czasie największych zawirowań zechciała zostać Strażniczką. Ale nadawała się do tej roli. Potrafiła znaleźć wiele zakamarków i ukryć się nawet za byle krzakiem. Chyba los tak chciał, że wtedy znalazła się na naradzie u Erlonda. I od wtedy zaczęło się. Ann poznała Aragorna. Wiedziała ze ON jest z Arweną. Arwena była też Jej najserdeczniejszą przyjaciółką, mimo że Ann była zwykłym człowiekiem a Arwena kolejnym wcieleniem doskonałej Luthien. Ann nigdy nie rozmawiała z nikim o Aragornie, ale Arwena wiedziała co do niego czuje (komentarz autorki - Boshe jakie to romantyczne hehe). Mimo że rozumiała Ann, mimo wszystko była z Aragornem szczęśliwa i nie chciała poświęcić swojego szczęścia. Ale była za doskonała, Aragorn poznał Ann, jednakże z początku był tylko przyjacielem. Nigdy jednak nie lubił ideałów, doskonałych postaci. Ann zaś byłą Strażniczką, i to jedną z niewielu Strażniczką kobietą. Arwena wiedziała też, że Aragornowi podoba się Ann, a później nawet że Aragorn gotów byłby porzucić Arwenę, gdyby wiedział, że to jej nie zrani. Arwena pomogła mu w tym. Powiedziała, że wszystko rozumie. Odtąd byli już tylko przyjaciółmi. Ale Ann nie było już wtedy w Rivendell - wyjechała wcześniej specjalnie po to by nie widzieć już Aragorna. By nie patrzeć na to jak szczęśliwy jest z Arweną. Minął jakiś czas i Aragorn odnalazł Ann. Od tej pory są szczęśliwi - wędrują razem przez dzikie stepy. Widocznie to im wystarcza. Ale są - S - Z - C - Z - Ę - Ś - L - I - W - I. A ona jest samotna. Katie zasmuciła się jeszcze bardziej, ale w jej serce wlał się promyk nadziei, bo skoro udało się Ann, to czemu ma nie udać się jej, Katie. Ale zaraz znów straciła nadzieję. Nadzieje są denne. (...)
Niedawno jeszcze bardzo przyjaźniła się z Marie. Marie też była hobbitką, i przez całe życie nie ruszała się dalej niż do Bree. Jednakże była obiektem westchnień większości hobbitów z Shire. Katie zawsze wiele dałaby, by być chociażby taka jak Marie, taka po prostu miła, urocza i zjednująca sympatię otoczenia. Nie marzyła nawet by być taka jak Isabel, choć zawsze starała się ją naśladować. Isabel była elfką, niedoścignionym wzorem piękna (heeh) ale mimo wszystko kolegowała się z hobbitami. Zawsze otaczał Ją wianuszek elfów, wiecznie w Niej zakochanych. Isabel jakby nie dbała o to, a nawet jeśli dbała to widocznie przyjemność sprawiało Jej łamanie serc tym biedakom. Katie z pewnością nie zasługiwała nawet na najbrzydszego elfa zakochanego w Isabel. Katie sama po cichu przypuszczała nawet, ze Isabel to kolejne wcielenie Luthien - tak jak Arwena. Obie były również przyjaciółkami.
Szczęśliwe życie miały także Paula i Rinoa. Rinoa mieszkała z Legolasem - dosłownie tak jak to sobie wymarzyła. A więc może warto marzyć? Dawno Katie nie widziała Riny. Czasami otrzymywała od Niej listy i chętnie na nie odpisywała, zadowolona, że mimo wszystko w gąszczu niewyjaśnionych spraw znajduje się jakaś pokrewna dusza. Ostatni list od Riny, leżał jednak od jakiegoś czasu w szufladzie, a Katie nie wiedziała jak na niego odpowiedzieć. Rinoa pytała wprost o to, jak układa się życie uczuciowe Katie. Katie zaś nie potrafiła sobie wyobrazić dyplomatycznej odpowiedzi na to pytanie. Nie chciała, aby na razie nikt się o nim dowiedział. Dlatego też list leżał w szufladzie zamknięty na kluczyk.
Jakiś rok temu Katie widziała Ann z Aragornem, była wtedy też Isabel i Paula. Ale Paula odwiedziła ją nawet dwa miesiące temu. Wciąż szukała tego Tajemniczego Nieznajomego; tego Księcia z bajki, którego Ona by kochała i który by Ja pokochał. Pauli odpowiadał taki styl życia, była z niego zadowolona. Odwiedzała kraje elfów i ludzi. Czasami wpadała do Bree, a także do Shire. Była miłą kompanką, a jednocześnie dobrą doradczynią i piękna kobietą (łe he he <---- wszystkie takie piękne tam jesteśmy :D).
Tymczasem Katie zamęczała się Frodem. Nie mogła wyrzucić Go z głowy. Odkąd powrócił z wyprawy z pierścieniem, była jedną z niewielu osób, które Go jeszcze nie odwiedziły. Ale bała się tego. Bała się, że jakimś ruchem zdradzi swoje myśli i ON zdobędzie klucz do tego co czuje (hehee). Dlatego nie odwiedziła Go jeszcze. Cały czas spędzała w swej norce rozmyślając. Często wspominała czasy, kiedy jeszcze była szczęśliwa lub za taką się uważała. Ważne, że nie miała tylu problemów, co teraz.
Katie w ogóle rzadko ruszała się z domu. Czasami tylko na jakieś wspólne hobbickie zajęcia - np. żniwa. Kilka razy odwiedziła też Wschodnią Ćwiartkę. Nigdy, aż do teraz nie ciągnęło ją dalej. Teraz chętnie odwiedziłaby Rivendell i porozmawiała tam z Isabel. Szykowała się też do takiej wędrówki, ale wiedziała, że hobbickim zwyczajem musi odwiedzić zmęczonego jeszcze trudami podróży Froda. Kiedyś wiedziała o Nim wszystko - była jego przyjaciółką, to jej a nie Samowi się zwierzał, to ona wiedziała, że podoba mu się Marie. Właśnie to było najgorsze - słuchać jak wymarzony Książę z bajki opowiada kto mu się podoba. Na szczęście wtedy Jej uczucie do Froda nie było tak głębokie, było po prostu zauroczeniem. Teraz odkąd powiedział jej - tak powiedział jej, jako jednej, jedynej poza Samem, Pippinem i Merrym o groźnym i tajemniczym pierścieniu i kiedy w ruszył w niebezpieczną drogę bardzo za nim tęskniła. Myślała, że jak wróci może wreszcie zrozumie, że jest ktoś kto zawsze na niego czekał. Ale wrócił, mówił "dzień dobry" gdy rzadko wychodził na dwór, ale nigdy do niej nie wstąpił. Katie wiedziała, że to jej wina. Frodo był bardzo wrażliwy, zapewne myślał, że nie chce Go już znać czy coś w tym stylu. Ona zupełnie nie umie poukładać sobie życia. Zmęczona tymi myślami Katie zasnęła
Katie śnił się piękny sen, nareszcie, nareszcie była z Frodem. Najpierw zobaczyła twarze swoich przyjaciółek, każdej z jej facetem. Na koniec zobaczyła siebie stojąca i śmiejąca się a obok niej stał Frodo (Boshe - zaraz tu umrę ze śmiechu!). Trzymał ją za rękę. Gdy Katie się obudziła cały dzień rozpamiętywała sen - budził się w Jej jednak pewien niepokój, jak zawsze gdy ostatnio wlewało się Jej do serca za dużo nadziei.
Dni płynęły i Katie nie przyśnił się już żaden sen. Katie podjęła też decyzję o wyruszeniu do Rivendell. W wyprawie zgodziła się o dziwo uczestniczyć Marie, choć wcale nie chciała opuszczać Hobbitonu. Zadowolona jednak z tego, że spotka nowych wielbicieli, będzie nocować w Bree i że zobaczy elfy, a także wzruszona prośbą przyjaciółki czekała tylko na rozkaz do wymarszu. Katie jednak zaczęła chudnąć i blednąć, co było u hobbitów niezwykle rzadkie - prawdę mówiąc zwykle było zupełnie na odwrót. Wyprawa została odwołana, gdyż Katie zaczęła tracić siły. Nikt nie wiedział dlaczego.
Tym razem wszyscy zamiast Froda rozpoczęli odwiedzać Katie. Nie było dnia, żeby jakiś hobbit nie zawitał u jej progu. Tymczasem Katie czuła się coraz gorzej. Po prostu wydawało się jej, jakby ktoś wiercił czymś twardym w jej głowie.
Po pewnym czasie Katie zaczęła powracać do zdrowia. Tymczasem cały Hobbiton omotała plotka, jakoby Katie była chora na anoreksje (bu ha ha). Jakieś dwa tygodnie przed corocznym zbieraniem owoców leśnych do drzwi norki Katie ktoś cicho zapukał. Katie sama otworzyła, od dwóch dni mogła sama chodzić po domku. W drzwiach ujrzała Froda. Uśmiechnął się do niej i przywitał.
- Ty do mnie nie przyszłaś, no to sam się do Ciebie pofatygowałem - powiedział.
- Cieszę się, przepraszam ale nie mogłam przyjść.. bo już wcześniej źle się czułam.
- Jasne - rozumiem.
- No i jak tam po podróży?
- Oh.. znudziły mi się już rozmowy ciągle o tym samym, ale Tobie chętnie opowiem , gdzie się podziewałem, przez te lata...
Frodo i Katie rozmawiali sobie dosyć długo. Na koniec hobbit zaproponował wspólne zbieranie owoców leśnych.
- Zawsze razem zbieraliśmy razem jagody, ale zawsze też przegrywaliśmy, bo za dużo gadaliśmy. - I uśmiechnęła się.
Hobbickim zwyczajem bowiem było ściganie się w zbieraniu - kto wygrał dostawał ogromny puchar i na jego cześć urządzana byłą uczta.
Frodo przyjrzał się Katie. Nikt w całym Hobbitonie nie mógł twierdzić, że Katie była brzydka. Wprost przeciwnie - była jak na hobbitkę bardzo ładna, o wiele ładniejsza od Marie. Tyle, że Marie była otwarta na świat, wesoła i rozrywkowa. Katie zaś była dosyć zamknięta w sobie, a na świat patrzyła z innej, własnej perspektywy.
Frodo wyszedł, a Katie uradowała się myślą, że choć dzień będzie mogła spędzić z ukochanym. Od razu poczęła się też dużo lepiej, a szczątkowe już wiercenie w głowie całkowicie ustało.
Minęło dwa tygodnie. W mieście przygotowywano się do corocznej uczty z okazji zbiorów owoców leśnych. Trzeba było jeszcze trochę poczekać, aż skończą się zbiory. Uczestnicy, a więc większość hobbitów w sile wieku mieli wyruszyć o 10.00. O 8.00 Katie wstała już wesoła jak skowronek i ubrała się w jedną ze swoich najładniejszych letnich sukienek. Tego dnia wyglądała naprawdę uroczo, i nawet Marie, która szła w parze z Samem nie mogła jej dorównać w "zjednywaniu sympatii otoczenia". Wreszcie ok. 9.30 wszystkie zespoły dwuosobowe zebrały się na głównym placu. Słychać było gwar rozmów, brzękot talerzy, szemranie obrusów - słowem wszystkie odgłosy, jaki wydawał plac w dzień przygotowań do uczty, a jednocześnie w momencie wyruszenia uczestników do lasu. Katie stała już z Frodem, trochę za nimi stała Marie z Samem. Marie coś do Katie krzyczała, a ta w tej samej intonacji odpowiedziała Marie. Wreszcie ruszyli. Dzieci hobbitów odprowadziły orszak aż do granicy lasu. Tam niektórzy hobbici skoczyli na poszukiwanie jagód w tylko dla siebie znanych krzakach, a pozostali statecznym krokiem weszli do lasu. Frodo i Katie należeli do nich. Sam z Marie oddalili się gdzieś. Frodo spotkał i rozmawiał Pippinem, który na chwilkę do niego podszedł. Dzień był bardzo słoneczny, promienie światła lekko przebijały się przez drgające na lekkim wietrze liście. Pogoda jak na zbiory była wprost wymarzona.
Frodo z Katie skręcili w jakąś boczna dróżkę. Katie czym prędzej poczęła zbierać jagody do garnuszka, Frodo zajął się zaś zrywaniem malin do niedużego wiaderka. Czas uprzyjemniali sobie rozmową i licznymi żartami. Po jakimś czacie Katie zanuciła jedną ze starych pieśni, a potem już łatwo przyszedł im wspólny śpiew. Nagle Katie zobaczyła z dala jak zdawało się wyjątkowo bogaty krzak czernic. Uprzedziła o tym Froda i w mgnieniu oka skoczyła ku czernicom. Gdy była już przy jednej z nich w głowie poczuła znów to samo uczucie - wiercenia twardym przedmiotem. Nagle ból wydał się nie do zniesienia, ciało Katie przeszył lodowaty dreszcz i upadła na ziemię.
Frodo tymczasem obierał z owoców krzaczki jagód, które pozostawiła Katie biegnąc ku czernicom. Frodo myślami był gdzie indzie, tzn. wciąż rozpamiętywał swoją wyprawę. Przecież tak często był blisko śmierci, i wiele razy otarł się o nią, ale teraz żyje i ma szansę rozpocząć swe życie na nowo. Nagle jego ciało przeszedł dreszcz. Poczuł, że zrobiło się zimno. A Katie nie wracała. Minął mniej więcej kwadrans od czasu kiedy poszła. Frodo zdecydowanie podniósł dzbanek i wiaderko, a potem szybko ruszył w kierunku krzaku czernic. Nie zobaczył Katie, zauważył natomiast duże wygniecenie trawy w miejscu opodal krzewu. Frodo mocniej ścisnął pojemniki na owoce w ręku i ostrożnie ruszył następnymi śladami wygniecionej trawy. Szedł krok po kroku i próbował zapamiętać drogę. Ślady zgniecionej trawy przypominały odcisk czyjejś nogi, a Frodo obawiał się, że nogi trolla. Gdy szedł po śladach mrok powoli gęstniał. W końcu Frodo dotarł do jakiejś jaskini. W pobliżu nic nie ruszało się, z jednej strony drogę zamykały skały, a z drugiej jaskinia, więc pewnym było, że dziwne stworzenie musiało znaleźć w niej kryjówkę. Obszar, na którym akurat znajdował się Frodo był jasno oświecony przez księżyc, i Frodo widział krzaki czernic, a także parę drzew na małej równinie.
Hobbit nie do końca wiedział co zrobić. Tak się złożyło jednak, że na popołudniowej uczcie w Hobbitonie miał być Aragorn, wraz z Ann. Frodo skrywszy gdzieś za krzakami dzbanek i wiaderko pędem pobiegł w stronę wioski.
(...)
Katie ocknęła się. Leżała na czymś zimnym i twardym. Ponadto jej ciałem znów wstrząsał zimny dreszcz, a w głowie czuła wiercenie. W pomieszczeniu, w którym się znajdowała było dodatkowo ciemno. Nie widziała niczego poza obszarem kilku metrów. A pomieszczenie wydawało się bardzo duże. Poza tym, że Katie raczej nie mogła by się poruszyć, tak bardzo skostniała z zimna to bała się nawet oddychać. Pamiętała moment zemdlenia przy krzaku, więcej jednak nie była sobie w stanie przypomnieć. Teraz wiercenie w głowie było jakby trochę mniejsze, ale Katie czuła się równie okropnie. Głód i strach potęgowały poczucie zimna. Katie była wprost przerażona. Nie wiedzieć jednak czemu po chwili usnęła. W jaskini kręcił się tymczasem ogromny troll. Spojrzał na Katie i rzekł:
- Tej nie zjem. Niech zostanie - będzie mi sprzątać grotę - mówiąc to rzucił jeszcze jedno skośne spojrzenie na hobbitkę i poszedł spać.
(...)
Ciszę w grocie przerwał grzmot i okrzyk "Frooodo". Usłyszał go i troll i osoba, która powinna go usłyszeć. Tyle, że troll za bardzo się nim nie przejął, a Frodo zaczął wraz z Aragornem i Ann biec jeszcze szybciej. Było jednak dla nich w tym okrzyku jakieś pocieszenie - znak, że Katie jeszcze żyje.
W końcu dobiegli.
- Ann - zostań tutaj. Ty Frodo też - ja pójdę sam - rzekł Aragorn - jeśli będziecie mi potrzebni.. to jakoś się z Wami skontaktuje.
- Ale ... czemu nie mogę iść? - spytała szybko Ann
- Trolle są niebezpieczne. Przecież chyba o tym wiesz.
- Ja i tak idę. - zdecydował Frodo
- No to idźcie (i krzyż na drogę :D) - powiedziała Ann i dodała - uratujcie Katie.
I poszli. Ann szybko schowała się za jakimś drzewem. Przez chwilę słychać było tylko szum ulewy. Ann wytężyła wszystkie zmysły i łowiła każdy szelest. Jednakże z jaskini nie dobiegał żaden hałas.
Aragorn i Frodo weszli do jaskini. Troll podniósł się, ale na szczęście spał zwrócony twarzą do ściany. Mruknął jedynie "to tylko ulewa" i poszedł spać znowu. Aragorn i Frodo odetchnęli z ulgą - walka z trollem była ogromnie niebezpieczna, nawet dla wspaniałych wojowników. Tymczasem przyzwyczajali swój wzrok do ciemności. Aragorn szybko opracował prosty plan na wypadek gdyby troll się obudził. Na razie trzeba było tylko podejść i wziąć Katie. Aragorn wiedział, że najlepiej wykona to on sam, Frodo nie miał jeszcze doświadczenia w wykradaniu jeńców. Frodo jednak obrócił się w przeciwną stronę i zobaczył plamę pomarańczowej sukienki Katie na brunatnej podłodze z kamieni i błota. Hobbit zerwał się na równe nogi i skoczył ku Katie. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności potknął się o leżący kamyk i prawie upadł. Wprawdzie nie wywrócił się, ale w jaskini głośnym echem odbił się jego cichy krzyk i potknięcie.
Troll błyskawicznie wstał i mruknął, patrząc na nich lekceważąco:
- Intruzi..
Frodo nie zwlekając ani chwili dłużej ruszył ku Katie. Aragorn wskazał mu wyjście, a sam zawołał do trolla.
- To ja ją wykradnę, ja, a nie On!
Troll oderwał się na moment od Frodo i zerknął na Aragorna - dało to hobbitowi możliwość przejścia koło wielkich stóp olbrzyma i dalszą ucieczkę z Katie. Biegnąc przez jaskinię zobaczył snop światła padającego z drzwi - przyśpieszył i wybiegł z jaskini. Aragorn został z trollem, który teraz całą swoją uwagę przerzucił na niego. Był zdenerwowany, choć do jego świadomości nie doszło jeszcze, że "gosposia" została odbita. Rzucił się ku Aragornowi, ten wiedział już jednak, że musi zastosować swój plan.
Tymczasem Frodo wybiegł z jaskini i gdy Ann wzięła od niego Katie wrócił pomóc Aragornowi. Ann zaczęła cucić Katie, ta jednak ciągle mdlała. Po chwili przeniosła ja dalej - pod krzak jeżyn - tam wreszcie odzyskała przytomność. Leżała jednak jakiś czas bez ruchu, aż w końcu spytała się Ann. Oczywiście o to "co się dzieje". Ann pokrótce opowiedziała "co się dzieje", a potem obie wsłuchiwały się w szum ulewy.
Tymczasem w grocie trwała walka. Tyle, że nie dosłownie. Po prostu troll usiłował dopaść Aragorna, a potem przerzucił się na Froda. W końcu Aragorn sprytnie uskoczył w bok, pociągnął za ręce Froda, a rozpędzony troll wpadł na ścianę. Obaj szybko wyszli za jaskini i spotkali się z Ann i Katie. Katie już całkiem się ocuciła i zdawała się bardzo dobrze czuć. Była nawet uśmiechnięta i opowiedziała wszystkim to, co pamiętała. Po jakimś czasie Aragorn i Ann odeszli, a Aragorn na koniec oczywiście rzucił:
- Nie zostawajcie tu zbyt długo, troll może się ocknąć. Ja przyjdę po niego, ale do tego czasu ma Was tu nie być.
I poszli.
Tymczasem Frodo powiedział to, na co Katie tak długo czekała. I od tego dnia Ona też była szczęśliwa.
Isabel dalej była otoczona wianuszkiem elfów, Ann dalej była z Aragornem (pobrali się :D) a Rinoa z Legolasem (mieli dwoje dzieci :D). Marie wyszła za mąż za Sama, Paula zaś dalej szukała tego Tajemniczego Nieznajomego... (i kiedyś się z Nim ożeni)
WIELKI THE END!
No ale oczywiście teraz ja mam głos - po pierwsze to drugi raz powtarzam - tak na zapas, że to nie jest zgodne z treścią książki.
Poza tym Katie dlatego się źle czuła, ponieważ była bardzo wrażliwa na różnego rodzaju złe stworzenia. A troll wdarł się do Shire i dlatego też Katie mdlała itd.
No i mam nadzieję, że nieźle śmiałyście się to czytając.
To już na tyle.
Uruchomicielka
****
A teraz głos ma Gośak.
Historia jest uuurocza, ale mam parę uwag:
- ty wiesz co! (Jakbyś się nie skapnęła - ja z Legolasem BEZ ŚŚLUBUU!!)
- dlaczego wymagasz, żeby czytelnicy się śmiali? Może ktoś chce nad fanfikiem popłakać? Patrz ------>>>> Katarina
- ile troll chciał płacić Katie za sprzątanie i gotowanie?
- Aragorn jest COOOLLL - zostawił swoje królestwo i biega po stepach, niczym ostatni Mohikanin - spoko, spoko
- a kto był z Gimlim?
- a z Eomerem?
- co z Eowiną?
- a Faramir?
- a z Grimą Robaczywym/Gadzim/Smoczym Językiem?
- a Arwenka? Co z nią?
- chyba trochę przynudzam^-^
- Katie to leniuch! (Patrz - "Katie w ogóle rzadko ruszała się z domu." - BEZZZCZELNA!)
- czy troll był azjatą? (Patrz - "- Tej nie zjem. Niech zostanie - będzie mi sprzątać grotę - mówiąc to rzucił jeszcze jedno skośne spojrzenie na hobbitkę i poszedł spać.")
- jeśli tak, to chyba jakiś nowy gatunek!
-"Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności potknął się o leżący kamyk i prawie upadł. Wprawdzie nie wywrócił się, ale w jaskini głośnym echem odbił się jego cichy krzyk i potknięcie." - tak trzymać Frodzio! Zgrabność górą!
- Czy Katie wypłynęła z Gandim, Frodem i Bilbem?
- "I poszli." - he,he:]
- PATRZ! Punker! -:] (cool)
- oczekuję na kolejną część! Najlepiej o Pałce (ale może też być o tobie, lub o mnie[będzie śmiesznie])
- www.araundthesims.online.fr - skiny dla ciebie!
- To tyle:)
Gosiak
Jestem w dziwnym stanie emocjonalno-uczuciowym, a że jeszcze chwila i mogę wybuchnąć z fatalnym dla siebie skutkiem, postanowiłam opisać mój "ból". W końcu nie wolno dusić w sobie niektórych uczuć ;).
Każdego dnia odczuwam niepokój, a moje myśli krążą gdzieś daleko, a jednocześnie za blisko... Mam dzikie wrażenie, że coś jest nie tak i że coś źle zrobiłam. Jednocześnie jestem zadowolona i chce mi się żyć. Gdyby nie pewność, że pakuję się w coraz większe kłopoty, to mój obecny stan byłby całkiem przyjemny. Do tego ciągłe wątpliwości i pytanie: o co chodzi? Boję się konsekwencji. Wogóle boję sie wszystkiego i wolę to ominąć.
W moich myślach krąży kolejne pytanie - co dalej?, a ja nie znam na nie odpowiedzi... I jeśli czegoś nie zrobię, nie poznam.
Paulina
Siedzę sobie w domu, choć inni chodzą do szkoły i jestem niewiarygodnie szczęśliwa.
Mam chorą krtań i mój głos pozostawia wiele do życzenia, dlatego pozostaję w domu, ale czuję się dobrze. Z tego powodu cieszę się z tej choroby, choć wiem, że to niemądre. Choroby w końcu są strasznie niebezpieczne, a wiem o tym dobrze, jako że moja nauczycielka biologii uwielbia opisywać nam rozmawite choróbska typu trąd, suchoty, błonica itp. Przyznam, jest to całkiem ciekawe, ale wzmogło mój strach przed chorobami. W końcu tak czy inaczej - niszczą organizm, a ja piszę, że się z jednej chorób cieszę. Ale nic nie przemówi mi do rozsądku, bo jest naprawdę fajnie. Nawet nie chodzi o to, że leniuchuję całymi dniami - bo trochę się uczę, by nie mieć olbrzymich zaległości, ale nie chodzę do budy, a czynność tę uważam za marnowanie czasu. Bo po co chodzić na geografię i nudzić się śmiertelnie, marnując czas? I wcale nie poszerzam wtedy swojej wiedzy. Geografia, w większości, jest dla mnie nudna jak flaki z olejem i nie mogę wytrzymać, zwłaszcza gdy taki stary dziad siedzi na katedrze i bełkocze blebleble. Nic nie mam do starszych, miłych panów, trzeba szanować starszych itp., ale mam dużo zastrzeżeń do starych dziadów jak mój nauczyciel od geo.
Tak więc - chciałabym coś zrobić, żeby nie marnować czasu. Niestety nie mogę rzuciś szkoły, jako, że czasami jest przydatna, zwłaszcza komuś, kto chce potem studiować. Szkoda, że człowiek żyje tak krótko. Gdyby jego długość życia wynosiła tyle co enta, marne 45 minut nie byłoby takie ważne....
No dobra, chyba będę kończyć, bo zrobiłam starsznie duży wykład na temat mojego życia ;P
Więc, żeby nie zanudzać - trzymajcie się... zdrowo ;)
Łania