ROZKŁAD NIE TYLKO SPOŁECZNY
Dlaczego nikt nie napisał notki
– WAKACJE WAKACJE WAKACJE... ......A przecież będzie im smutno.. A przecież się rozłożą.
R O Z K Ł A D.
Trudne słowo?
Łania
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
Dlaczego nikt nie napisał notki
– WAKACJE WAKACJE WAKACJE... ......A przecież będzie im smutno.. A przecież się rozłożą.
R O Z K Ł A D.
Trudne słowo?
Łania
hmm hmm doszłam do wniosku, że bardzo chciałabym być snem. nikt by przede mną nie uciekł. chciałabym też być wódką. uzależniałabym od siebie ludzi. A tak nie jestem tym ani tym i nic dobrego z tego nie wynika.
dzisiaj mam tygodnice urodzin i myśle ze trzeba to uczcić. no... winamp mi się zacina co mi się nie podoba. blog żyje.. a o ile żywotniejszy byłby gdyby całe KMWP się nad nim tak rozczuliło jak ja i Gośka :P
tytuł ma znamionować ze ludzie tak naprawdę nigdy się nie zrozumieją. miało być filozoficznie he he. a spadajcie i nie mówcie ze nie było :D
Łania
Stało się. Wczoraj wieczorem Polska przegrała z Ekwadorem 2:0. Polscy kibice pogrążyli się w czarnej rozpaczy. Ja nie jestem wielkim kibicem, ale czuję żal. Z tego powodu mam dla wszystkich większych i mniejszych kibiców pocieszający wierszyk, który podesłała mi kiedyś Łania. A oto on...
Poprzez wicher i słotę,
Przez bezkresną dal śnieżną,
Poprzez żar i spiekotę,
Przez pustynię bezbrzeżną,
Poprzez kry, poprzez lody,
Przez odwieczne zmarzliny,
Poprzez bagna i wody,
Nieprzebyte gęstwiny
Poprzez leśne dąbrowy,
Poprzez stepy i knieje,
Poprzez mroczne parowy,
W których nigdy nie dnieje
I gdzie płoszą się sowy,
Gdy złe jęknie lub strzyga,
A dźwięk słysząc takowy,
Serce w trwodze zastyga
Nie zrażony ciemnością,
Którą mrozi głusz dzika,
Sam na sam z samotnością,
Co do szpiku przenika,
Pełen hartu i woli,
Podpierając sam siebie,
Mając zamiast busoli
Krzyż południa na niebie
Pokonując złe żądze,
Wietrząc wrogów w krąg wielu,
Ufny, iż nie zabłądzę
Idę naprzód, do celu
Drogi mej nie wytyczyły
Ni głos werbla, ni cytra
Idę, póki starczy siły,
Idę po pół litra.
Podejrzewam, że narrator w tym wierszu potrzebuje pół litra, by się znieczulić po klęsce Polskiej drużyny. Ja znieczulałam się wczoraj - po pierwszej i drugiej bramce. Kiedy wróciłam do domu mamuśka oburzyła się, gdy usłyszała, że piłam, a potem stwierdziła, że faktycznie sięgnęłam po coś mocniejszego, bo to widać po moich oczach. Szybko pobiegłam do lustra, ale moje oczy wydawały się takie same jak zawsze. Hym...
Kończę ten zapisek i idę znieczulać się dalej. Tym razem piwo zastąpię o wiele smaczniejszym i lepszym koktajlem truskawkowym. Mniam. Polecam.
Miłego znieczulania życzy
Gosiak
...Czyli dzisiaj ^ ^. W Faktach popołudniowych mówili o ciekawym zjawisku związanym z dzisiejszą datą - niektórzy ludzie uważają ten dzień za pełen szczęścia, inny za oznakę nieuchronnie zbliżającego się nieszczęścia, pozostali za datę nagłego ataku satanistów, a cała reszta za datę premiery nowej wersji filmu "Omen" o tym samym tytule. Od razu dodaję, że ja należę do grupy tych ostatnich, mimo, że na film wcale nie chcę iść. Wystarczy mi pierwowzór (rzadko się zdarza, by odświeżane wersje były lepsze od oryginałów. Sądzę, że w tym przypadku rewolucji nie będzie). A skoro już o liczbie 666 w datach mowa, to 1666 w Londynie wybuchł wielki pożar, który strawił prawie całe miasto (a może całe? Nie pamiętam ^ ^). Aż chce się zapytać, kto podłożył ogień, hehe* W każdym razie, pożar, mimo, że to brzmi niedorzecznie, miał też swoje dobre strony - w mieście szerzyła się dżuma roznoszona przez szczury, które zginęły w płomieniach. A jeśli chodzi o ludzi, to podobno zmarło tylko 6 osób. Znowu 6?:D
A skoro już o ciekawych datach mowa, to za 2 tygodnie będzie mieć inną, fajną datę - 20. 06. 2006. Lol.
To chyba wszystko, co chciałam napisać. Ciągnie mnie do czytania kolejnego rozdziału FMA i poznania dalszych losów sweet Roya Mustanga i już mi się nawet nie chce myśleć, co bym tu jeszcze mogła napisać, bo mój mózg wydaje mi ściśle określone polecenie brzmiące: Przeczytać FMA! A ja jestem posłusznym dzieckiem i zamierzam wykonać rozkaz:].
Pod koniec przepraszam za możliwe błędy przy opisie pożaru z 1666. Historykiem nigdy nie byłam i nigdy nie będę. Ale skoro "Kod Da Vinci" Dana Browna stał się bestsellerem mimo tylu luk i przemilczeń, to chyba można mi wybaczyć wszelkie omyłki, co? :)
Gosiak
*Podobno to wina jakiegoś piekarza, który zapomniał dogasić ognia w kominie. Podobno;P
"Niedaleko pada jabłko od jabłoni" - mówi znane Polskie przysłowie. Nie każdy jednak się z nim zgadza. Adaś Miauczyński, główny bohater najnowszego filmu Marka Koterskiego "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" jako dziecko obserwując swego wiecznie spitego ojca obiecał sobie - nigdy nie tknie alkoholu i tym samym, nikogo nie skrzywdzi. Życie jednak okazało się przewrotne dla Adama, który na własnej skórze przekonał się, że przysłowie o jabłku jest jak najbardziej prawdziwe. Oto on - 33 letni mąż i ojciec, niszczy życie swoje i rodziny ciągle sięgając po butelkę. Nie dostrzega cierpień żony, nie zauważa, że jego własny syn, Sylwek drży ze strachu na myśl o jego powrocie. Nie widzi nic prócz alkoholu, przez który stacza się coraz niżej i niżej, opuszczony przez wszystkich. Czas mija. Adam ma 55 lat. Jest sam. Ciągle pije. Nałóg sprawia, że jego życie zaczyna przypominać piekło. Bohater nie może już sam nieść swojego krzyża. Jest za słaby. Gdyby ktoś zechciał wyciągnąć ku niemu pomocną dłoń, przyjął by ją z wdzięcznością. Tylko, czy po tylu cierpieniach, które zadał innym, ktokolwiek będzie chciał to zrobić?
"Wszyscy jesteśmy Chrystusami" jest już siódmym filmem Marka Koterskiego, którego głównym bohaterem jest Adaś Miauczyński. W odróżnieniu jednak od poprzednich części z cyklu, "Wszyscy jesteśmy..." ma w sobie mało elementów komedii. Takie owszem, zdarzają się, ale jest ich znacznie mniej niż w poprzednich częściach. Film jest raczej gorzkim dramatem obyczajowym, który w zaskakująco lekki sposób mówi o rzeczach trudnych. Reżyser wprowadził w filmie liczne biblijne odniesienia pokazując nam, że każdy dźwiga na barkach swój krzyż, a jednocześnie przebija włócznią bok innej osoby - tutaj każdy jest zarówno oprawcą i ofiarą.
Jednak przejmująca historia to tylko połowa sukcesu. Drugą połową są dobrze dobrani aktorzy. I na tym polu "Wszyscy jesteśmy..." nie zawodzi. W Adasia wcieliło się dwóch aktorów - znany z "Komornika" Andrzej Chyra wcielił się w 33 - letniego Miauczyńskiego, a Marek Kondrat, znany z kilku poprzednich części cyklu, zagrał 55 - letniego Adasia. Obydwoje w swych rolach są rewelacyjni i ciężko stwierdzić, który z dwójki panów jest lepszy. Na uwagę zasługuje także odtwórca roli Sylwka czyli Michał Koterski. Sylwester w jego wykonaniu jest nastolatkiem niosącym z sobą piętno przeszłości, pomimo upływu lat ciągle bojącym się ojca. Jego wypowiedzi są proste i krótkie, tak jakby chłopak obawiał się także mówić. Rola Sylwestra była równie trudna do zagrania co rola Adasia, bo aktor musiał swym bohaterem przedstawiać młodzieńczą świeżość połączoną z cieniem tragicznych wspomnień z dzieciństwa. Koterskiemu się to udało i uniósł ciężar swojej roli, tak jak jego bohater uniósł swój krzyż.
Czy ten film posiada wady? Krytycy zarzucają mu zbyt nachalną metaforykę biblijną, ale według mnie ten efekt jest jak najbardziej na miejscu. W końcu główny bohater sam odczytywał drogę krzyżową jako metaforę ludzkiego życia. A przecież Biblia jest jednym wielkim odnośnikiem do naszego szarego życia.
Po seansie człowiek długo nie może dojść do siebie. Wspomina sceny, które widział i nie ważne, czy w rodzinie ma alkoholika, czy też nie - przecież alkoholizm może dotknąć każdego z nas. A jeśli nie alkoholizm? To coś innego. Każdy krzyż jest inny. A my jesteśmy tylko Chrystusami.
Gosiak