LO nie zawsze jest SUX 2
Historia ta działa się na lekcji historii, kiedy to moja koleżanka Aga T krzyknęła nagle:
- Dziki Mól! Ratuj się kto może! - te słowa bardzo mnie zaciekawiły, więc podniosłam głowę znad zeszytu i moim oczom ukazał się mól latający po klasie tam i z powrotem. Niestety, nikt ratować się nie mógł, bo aktualnie pisaliśmy notatkę o Kongresie Wiedeńskim, czyli o czym bardzo ważnym według mojego historyka. Tak więc mól latał po klasie siejąc strach i spustoszenie w głowach uczniów. Niestety, nadszedł na niego kres, gdyż popełnił największy błąd swojego życia i odważył się przelecieć obok Anki M czyli Bossa, która trzasnęła go zeszytem. Po tym brutalnym wyczynie dziewczynę opanowały wyrzuty sumienia.
- Panie profesorze - powiedziała patrząc na zwłoki owada. - Trzeba sprowadzić księdza, żeby dał mu ostatnie namaszczenie! - lecz profesor aktualnie w głowie miał tylko Kongres Wiedeński i całkowicie olał sprawę odpowiedniej śmierci owada. Ja byłam jego przeciwieństwem i poradziłam Ance:
- Napluj, to będzie to samo. - jednak wtedy Boss całkowicie zobojętniała i bezdusznie strzepnęła zwłoki Dzikiego Mola z ławki.
A co z odpowiednim pochówkiem?:D
Gosiak