Tutaj
Tutaj, dokładnie w tym miejscu miała się znaleźć moja recenzja pewnego filmu, ale ogarnęła mnie tak wielka niemoc twórcza, że dziś nic nie potrafię sklecić (olałam nawet moją codzienną rutynę, czyli dwu godzinne pisanie TS!). Ale obiecałam Łani, że coś się tutaj pojawi, więc zawieść jej nie mogę. Od czego by tu... No... Właśnie słucham genialnej ścieżki dźwiękowej z Arjuny. Czy ktoś słyszał? Jak nie, to polecam. Tylko od razu dodaję, że pierwsza jest o wiele lepsza od drugiej. Więc jak ściągać, to tylko pierwszą... Co oczywiście nie oznacza, że część druga otska jest zła! Jest po prostu o wiele uboższa, ale takiemu maniakowi jak ja to nie przeszkadza.
Właśnie Winamp odtwarza utwór o wiele mówiącym tytule: "Time to Die". Hehe :P
A na religii, o dziwo, ksiądz nie nakłaniał nas do bojkotu, chociaż dziś jest premiera jakże bluźnierczego filmu na podstawie książki Dana Browna "Kod da Vinci". Szkoda, że tego nie robił, bo jak tak nawoływał nas do bojkotu dwa tygodnie temu, było radośnie. Uheh. Co do filmu, to nie słyszałam na jego temat pochlebnych recenzji. Trochę szkoda, bo książka jest fajna, choć do ideału jej sporo brakuje. Mimo to, czytam ją właśnie drugi raz z nieco nostalgicznym uśmiechem na ustach. Ach, pamiętam tak dobrze, jak dwa lata temu czytałam ją po raz pierwszy i doszłam do momentu, w którym Teabing wyjaśnia Sophie czym tak naprawdę jest Św. Graal. Aż mnie wtedy odrzuciło ^ ^. Rany, co ten gościu tu napisał! - pomyślałam. Po paru minutach medytowania - czytać czy nie czytać, wybrałam tą pierwszą opcję, bo to przecież tylko książka, która opowiada historię wymyśloną, a nie prawdziwą. Szkoda, że przedstawiciele kościoła nie potrafią podejść do dzieła Browna i jego ekranizacji tak jak ja. Bo wmawianie ludziom, że oglądniecie "Kodu..." jest grzechem, to według mnie lekka przesada. Bo miast odciągnąć od kin, kościół robi darmową reklamę filmowi. Wiadomo, zakazany owoc.
Oj, trochę za bardzo się "zakodowałam" :D. W każdym razie jak przeczytam książkę, to może do kina pójdę. Albo ściągnę film z neta. Uhah.
Skoro już jestem w temacie książek - moja mama ostatnio przeczytała "Eragona", którego jak wieść gminna niesie Chrisopher Paolini stworzył w wieku 15 lat. Jego dzieło za bardzo nie przypadało mojej rodzicielce do gustu. Kiedy podzieliła się ze mną swoim rozczarowaniem zaproponowałam - jak tylko skończę przepisywać mojego Czwartego Boga na kompa, dam jej go do przeczytania! Nie, nie wiem co mnie wtedy napadło. W każdym na razie przepisałam dopiero 200 stron, a CB ma ich 947, więc mama będzie musiała poczekać.
Kurde, dziś żyłam nadzieją, że wieczorkiem obejrzę sobie nowy filmik ściągnięty z neta, ale wygląda na to, że będę musiała się obejść się smakiem, bo zatrzymał się na 94.2% i jak stał, tak stoi. Coś nie tak z hashem? Hym...
A teraz wiadomość z mangowego światka (bo skoro ja pisze notkę, to taka musi się pojawić) - Sasuke powrócił i objawił swe oblicze. Ma new wdzianko, które jest tragiczne. Ale wiadomo, kto go ubierał ^ ^.
Moje pomysły na notkę się skończyły, więc kończę notatkę. Moja siostra wróci dopiero o 7 rano, więc zrobię sobie mały maratonik filmowy.
Miłej nocki życzy
Gosiak
Ps. Gratuluję wszystkim tym, którzy doszli aż tutaj.