Anioł, magiczna szata i klątwa
Pamiętam, że jak byłam mała, to w okolicach świąt Bożego Narodzenia w telewizji często leciał pewien krótkometrażowy filmik - dziecko spotyka anioła, który jest bardzo smutny, bo zgubił swoje skrzydła i nie może wrócić do nieba. Dziecko postanawia mu pomóc i idzie do biura rzeczy znalezionych, gdzie odnajduje zgubę. Szczęśliwy anioł powraca do nieba, a w nocy czuwa nad śpiącym dzieckiem... Pewnie się zastanawiacie, po jakie licho opisuję historię anioła bez skrzydeł. Odpowiedź jest prosta - manga, którą chcę zrecenzować ma prawie taką samą treść jak owy film.
A ową mangą jest 14 tomowa seria shojo "Ayashi no Ceres" autorstwa Yuu Watase (znanej dobrze każdemu fanowi m&a z wydanego przez J.P.F. "Fushigi Yuugi"). Opowiada ona o Ayi Mikage, która w swoje 16 urodziny dowiaduje się, że jest reinkarnacją tennyo* Ceres, której parę tysięcy lat temu skradziono hagoromo**, bez którego nie mogła powrócić do nieba. Ceres załamana tym faktem, wychodzi za mąż za napotkanego rybaka. Parę lat później słyszy piosenkę śpiewaną przez swoją córkę, mówiącej o tennyo, której hagoromo ukrył człowiek, który pojął ja za żonę. Rozwścieczona Ceres zabija męża, a potem rzuca klątwę na jego ród - od teraz będzie odradzać się w niektórych jego przedstawicielkach i poprzez przejecie ich ciała mordować ludzi, w których żyłach płynie krew jej męża. Taki los spotkał Ayę. Rodzina dziewczyny rozdziela ją z Akim, jej ukochanym bratem bliźniakiem i zamierza zabić, by uchronić członków rodziny Mikage przed gniewem nie przebudzonej jeszcze Ceres. Jednak Ayi udaje się uciec, dzięki pomocy tajemniczego chłopaka o czerwonych włosach*** oraz dwójcie przedstawicieli rodziny Aogirich - Yuuhiego i Suzumi. Od tego dnia życie Ayi będzie ciągle zagrożone - nie będzie mogła już ufać nawet rodzonej matce...
Czytając AnC, sprawdza się stare, dobrze przysłowie - to co dobre, szybko się kończy. Manga zaczyna się ciekawie. Bardzo ciekawie. Niestety to, co z początku było ciekawe szybko zamieniło się w sztampę. Okropnie słodką sztampę. Historia, którą można było ciekawie poprowadzić, szybko staje się tłem dla nudnego i kiczowatego trójkąta (czasem nawet czworo lub pięciokąta) miłosnego, który ciągnie się przez całe 14 tomów. Gdyby jeszcze bohaterzy byli ciekawi, nie czepiałabym się tak strasznie, bo biorąc na przykład inne dzieło Yuu Watase czyli "Fushigi Yuugi" można z łatwością stwierdzić, że dobrze rozwinięte charaktery postaci mogą nadać kolorytu nawet najbłahszej historii. Niestety, postacie w AnC za ciekawe nie są. Aya jest przewidywalna do bólu, Tooya (chłopak o czerwonych włosach) nijaki, tylko Yuuhi jest postacią ciekawa i realną psychologicznie.
Co do kreski, to jest ona staranna i ładna... Jednak z czasem robi się okropnie cukierkowata - praktycznie wszystkie postacie są ładne, a dodatkowo mało różnią się od siebie. Plusem może być to, że po bohaterach widać upływ czasu mijający w mandze po długości włosów lub poważniejących twarzach.
Podsumowując: Ayashi no Cera jest mangą o fabule, która bez problemu mogła się zmieścić w 5 tomów, a została rozciągnięta na 14. Nie wyszło to nikomu na zdrowie. Ani bohaterom AnC, ani tym bardziej czytelnikom.
Ayashi no Ceres - 2/10
Przeczytała i zrecenzowała:
Gosiak
*niebiańska pani
**szata tennyo, pozwalająca jej latać
***pamiętajcie, że Misiu Wu ma teraz różowe kłaki:P