Ale co? – zapytał pan w kinie
Wczoraj poszłam do kina, aby choć na chwilę dać odetchnąć szarym komórkom i nie myśleć o sesji. Niestety, mieszkam w Tarnowie i miałam tylko dwa filmy do wyboru – Zmierzch lub Idealny facet dla mojej dziewczyny. Z oczywistych powodów wybrałam ten pierwszy*. Na miejscu nastąpiło zdziwienie, bo sądziłyśmy (tzn. ja i Gandzia), że ludzi będzie w kinie więcej, w końcu to ekranizacja hitowej książki (uahahahahahahahahahahahahahahahahahahha!) a poza tym, przecież Edzia kochają (prawie) wszyscy. Gdy wreszcie otrząsnęłam się z zdziwienia, nastąpiło to, co lubię w kinie najbardziej – światła zaczęły gasnąć. Usadowiłam się wygodnie w fotelu i oczekiwałam na trailery, a tak dokładnie na jeden trailer – trailer Strażników. Na myśl do zobaczeniu Komedianta, Rorschacha oraz Dr Manhattana na dużym ekranie dostawałam padaczki, ślinotoku i czort wie jeszcze czego. Ale los nie był dla mnie łaskawy, bo puszczono tylko trailer Włatców Móch. Cóż, niepotrzebnie się nakręcałam… A potem zaczął się film, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie trafiłam w jakąś dziurę czasową, gdzie minuty zamieniły się w godziny. Nuda, nuda, nuda, ziewwwwwwwww. Była jednak jedna pamięta chwila – kiedy Edzio pokazał Belli jak wygląda w słońcu. Siedzący obok mnie gościu najwyraźniej książki nie czytał, bo aż się podniósł i pochylił się w stronę ekranu z pytaniem: „Ale co??”. Heheh;D
A, w Zmierzchu była jeszcze jedna sentencja warta zapamiętania – piwo określone jako witamina p. Co tu dużo pisać, po kinie poleciałam uzupełnić jej niedobory i nawet sesja przez chwilę wydawała mi się mniej straszna;D.
Gosiak
*uwaga! „Oczywisty powód” wcale nie oznacza miłości do Edwarda!!!!