Módlmy się - tylko modlitwa i nadzieja...
Wczoraj jeszcze wszystko było w porządku. Południem wystrzeliłam ze szkoły, jak z procy i popędziłam cała w skowronkach do domu. Grałam chwilę na kompie... Żyłam w błogiej nieświadomości jednym słowem. Dopiero potem, kiedy moja babcia włączył telewizor odkryłam straszą prawdę...
Jan Paweł II - nasz Papież odchodzi...
Nie mogłam uwierzyć w słowa prezentera. To nie mogła być prawda. To było za straszne... Za bardzo okrutne...
Obserwowałam relacje z Watykanu i z różnych miejsc na świecie, i odkryłam, że jedna osoba dokonała niemożliwego - sprawiła, że ludzie na całym świecie, nieważne jakiego są wyznania, połączyli się w modlitwie...
Kiedyś, dawno, dawno temu, kiedy byłam mała zobaczyłam zdjęcie Jana Pawła II i zapytałam się babci, co to za modlący się pan. Babcia mi wtedy wytłumaczyła, że to nasz rodak, który doznał wielkiego zaszczytu i został Papieżem. Szczerze mówiąc, to za wiele wtedy z jej słów nie zrozumiałam, ale wiedziałam - to wielki i dobry człowiek. Jakiś czas później zobaczyłam go w telewizji, modlącego się na jakimś cmentarzu. To ten pan ze zdjęcia - pomyślałam - On na pewno jest wspaniały!!!
Tak... Jan Paweł II był od kiedy pamiętam. Nie znałam innego Papieża... A teraz muszę wysłuchiwać relacji mówiących o jego cierpieniu i o zbliżającej się do niego śmierci... I modlę się. Ja, jedna z wielu tysięcy, nie, milionów, łączę się w modlitwie za zdrowie tego wspaniałego człowieka. Nie wiem, czy to pomoże czy nie, lecz w każdym razie to daje mi siłę i nadzieję.
W też, nieważne czy wierzycie Boga, czy też nie - pomódlcie się za tego wielkiego człowieka... Pamiętajcie, że wiara może góry przenosić... A wiara tylu osób może zdziałać cud...
Gosiak