Filmowe Naj vol.1
Wczoraj obiecałam nową serię notek o filmowej tematyce, oto i ona. Tym razem skupię się nie na trailerach (choć one także może się kiedyś tu pojawią), a na całym światku filmowym. Filmowe Naj będzie opisywać najgorsze/najlepsze/najciekawsze/najsmutniejsze/najgłupsze (itd.) sceny/rzeczy/aktorstwo (itd.) wypatrzone przeze mnie w filmidłach. Pierwszym naj będzie…
Najgorszy akcent i najgorsza gra aktorska
Herkules w Nowym Jorku. Ten słabiutki film był debiutem przyszłego T-800 czyli Arnolda Schwarzeneggera. Podejrzewam, że twórcy filmu wybrali Arnolda jeno ze względu na budowę ciała, o umiejętnościach aktorskich zapominając. Podejrzewam także, że twardy austriacki akcent uznali za bardzo podobny do greckiego i dlatego też większość scen mówionych przez Herkulesa należy przewijać i oglądać jeszcze raz, bo tego bełkotu za pierwszym razem zrozumieć się nie da. Ale pośmiać się przy tym można. I to zdrowo. „Aj em ze son of Zus!” (Zakład Ubezpieczeń Społecznych??? :O)
Gosiak