• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blogos kmwpopos

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004

Najnowsze wpisy, strona 16

< 1 2 ... 15 16 17 18 >

Brzydki wierszyk :)

Dziś napiszę wam pewny wierszyk, który dzisiaj odkryłam na moim pulpicie w sali audiowizualnej, gdzie miałam jakże fascynujcą lekcję języka polskiego...
Ostrzegam, że wiersz obfituje w niecenzuralne słowa, ale mam nadzieję, że przymkniecie na nie oczy. Oto i on:

Gdzieś tam w polu, wokół sracza,
zapierdala cień Apacza.
- Dokąd biegniesz wojowniku?
- Kurwa, z drogi, lecę siku!!!!

Śmiałam się z owego wierszyka (fraszki?) połowę lekcji razem z koleżanką i postanowiłam się nim podzielić ze światem:). A autorowi gratuluję inwencji twórczej. Też taką chcę mieć!

Gosiak
NarutoFever.com Love Compatibility Test

16 maja 2005   Komentarze (4)

Udaję, że myślę.

Zaczął się - właśnie dzisiaj - maj.

Przy okazji również dzisiaj obchodzimy rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Nie znam się zbyt dogłębnie na polityce, ale myślę, że dobrze że jesteśmy we "wspolnocie". Na złe to nam chyba nie wyszło.

Ale nie o tym chciałam. Ostatnio się dużo naczytałam i nasłuchałam od mego sweet polonisty o pojęciu człowieka barokowego. Był on biedak w nieustannym konflikcie, złe ciało ciągneło go ku złu (a jakże!). Dusza musiała z tym walczyć. W renesansie inaczej to pojmowano. Człowiek - ciało i dusza to była idealna harmonia, dana przez Stwórcę.

A co wy o tym myślicie? Jesteście barokowi czy renesansowi :P? A może uważacie, że takimi głupotami nie warto się zajmować.??? Ja myślę, że to dusza decyduje o tym co robimy. Przecież grzechy itp. wywodzą się nie tylko z pokus dla ciała. Ale w sumie zarówno pojęcie harmonii jak i rozdarcia jest bardzo uproszczonym schematem człowieka.

Ale pieprzę :P.

Na rozweselenie coś zabawnego. Adres dał mi wielmożny Gosiak:

Komiks :>

Poza tym wiosna w pełni. Tylko nie wiem czemu dzisiaj pada. Poza tym jest pięknie.

Nasza strona (KMWPowska stronka)świętowała rok. Ah, chyba jestem dumna ;)

I tyle ode mnie, miłej reszty życia dla wszystkich.

Łania



01 maja 2005   Komentarze (2)

Pała & Kasia Team

Hej!

Wiem że juz dawno nie pisałam, więc za namową Anusi, bóstwa pewnego przystojnego chłopca postanowiłam coś skrobnąć. Czuję, że mój wpis niebawem wyleci więc radzę szybko czytać ;).

Mianowicie zdecydowałam się okazać całe moje chamstwo i skłonić Kasię, taką bardzo serdeczną (szczególnie dla odwiedzających ją koleżanek z byłej klasy ;P) dziewczynkę do włączenia się w prace społeczne (muszę przyznać że w tej chwili jestem w pełni uhahania heheheheh ;P).

No i widzicie! Kasia postanowiła nawet coś wpisać. Odznaczę to na zielono! Tadam!!

Uchhh... To był ciężki tydzień! Ale co tam.. Juz minął i zaczyna się następny... jeszcze gorszy... No ale przecież jestem optymistką i staram się nie poddawać. Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie rano i chciałam sie uczyć. Tak bardzo że aż znowu usnęłam...W szkole ledwo żyłam, śpiąca po tych 4 przespanych godzinach... Zmęczona życiem (ale jakze optymistyczna!) poszłam do klasy gdzie mam polski i ujrzałam 2 najcudowniejsze istoty pod słońcem! Naprawdę nie wiem co mi odbiło, że zareagowałam tak nieodpowiednio! Mianowicie zaczęłam uciekać z okrzykiem o nie! (pewnie olśniło mnie ich piękno). Kiedy wreszcie opanowałm się (tzn zachwyt) wróciłam. Bardzo pragnęłam z nimi porozmawiać ale musiałam sie uczyć. Nie chciały się wynieść a ja musiałam się uczyć! Powiedziałam im że muszę się uczyć!!Nie pojęły mojej potrzeby!!! Grrrrr Fuck fbjdsffjkasdf Oczywiście zachowałam pełny spokój. Ładnie się uśmiechnęłam i grzecznie je wyprosiłam. Ostatnie zdanie jakie wymówiły... było takie elokwentne (Łasia już nie żyjesz grrr kur gerrr kur). Wracałam do domu jak zwykle optymistycznie nastawiona. W tej szkole jestem szczególnie pełna szczęścia i radości życia. Wszystkim to powtarzam! Mam taką cudowną klasę! W euforii ruszyłam cieszyć się z życia. Jutro mam 5 sprawdzianów i muszę nauczyc się niemca, biologii, religii, gegry, majzy,polaka, informatyki, anglika, hmmm.. no i zapomniałabym o wfie!

Kasieńka

Słodko było, nie? Kasiu pisz dla nas częściej! Prosimy!

Pałka

PS: Teraz się przyznam (jakby kto się ni8e kapnął ;P), że wpis jest od początku do końca mój hehe ;P. A u mnie wiosna, radośnie i dużo szaleństwa. Dzisiaj pojechałam rowerkiem nazrywać forsycji. Mają śliczny kolor! POzdrawiam!

11 kwietnia 2005   Komentarze (6)

Czas ucieka, wieczność czeka...

Odszedł. Papież Jan Paweł II nie żyje...
Kiedy wczoraj usłyszałam te słowa w kościele nie mogłam w nie uwierzyć. To nie mogła być prawda. Taki wspaniały człowiek, autorytet tylu ludzi już nigdy nie pobłogosławi nas, nigdy nie przeprowadzi kazania, nigdy nie wspomni swojej ojczyzny...

Miał takie wielkie serce, kochał tyle rzeczy - piłkę nożną, narty, pływanie, teatr, muzykę... Boga i nas...

Kiedy odchodził powiedział "Amen" i ja wierzę, że to słowo skierował do osoby, którą tylko on widział, która przybyła do niego. Ona powiedziała coś do niego, a on odpowiedział i ruszył za nią do lepszego świata. Tak. Tak na pewno było.

Przedtem apelowałam, żebyśmy się modlili o zdrowie naszego Papieża, teraz proszę, żebyście się modlili o naszego wspaniałego rodaka w Niebie i o nas samych, tych, których zostali na Ziemi.

Gosiak  

03 kwietnia 2005   Komentarze (4)

Módlmy się - tylko modlitwa i nadzieja...

Wczoraj jeszcze wszystko było w porządku. Południem wystrzeliłam ze szkoły, jak z procy i popędziłam cała w skowronkach do domu. Grałam chwilę na kompie... Żyłam w błogiej nieświadomości jednym słowem. Dopiero potem, kiedy moja babcia włączył telewizor odkryłam straszą prawdę...

Jan Paweł II - nasz Papież odchodzi...

Nie mogłam uwierzyć w słowa prezentera. To nie mogła być prawda. To było za straszne... Za bardzo okrutne...

Obserwowałam relacje z Watykanu i z różnych miejsc na świecie, i odkryłam, że jedna osoba dokonała niemożliwego - sprawiła, że ludzie na całym świecie, nieważne jakiego są wyznania, połączyli się w modlitwie...

Kiedyś, dawno, dawno temu, kiedy byłam mała zobaczyłam zdjęcie Jana Pawła II i zapytałam się babci, co to za modlący się pan. Babcia mi wtedy wytłumaczyła, że to nasz rodak, który doznał wielkiego zaszczytu i został Papieżem. Szczerze mówiąc, to za wiele wtedy z jej słów nie zrozumiałam, ale wiedziałam - to wielki i dobry człowiek. Jakiś czas później zobaczyłam go w telewizji, modlącego się na jakimś cmentarzu. To ten pan ze zdjęcia - pomyślałam - On na pewno jest wspaniały!!!

Tak... Jan Paweł II był od kiedy pamiętam. Nie znałam innego Papieża... A teraz muszę wysłuchiwać relacji mówiących o jego cierpieniu i o zbliżającej się do niego śmierci... I modlę się. Ja, jedna z wielu tysięcy, nie, milionów, łączę się w modlitwie za zdrowie tego wspaniałego człowieka. Nie wiem, czy to pomoże czy nie, lecz w każdym razie to daje mi siłę i nadzieję.

W też, nieważne czy wierzycie Boga, czy też nie - pomódlcie się za tego wielkiego człowieka... Pamiętajcie, że wiara może góry przenosić... A wiara tylu osób może zdziałać cud...

Gosiak

02 kwietnia 2005   Komentarze (8)

Dlaczego kura przekroczyła ulicę?

No właśnie, dlaczego? Tutaj mamy parę ciekwych odpowiedzi... Tekst przepisałam z CD ATION.

Pani przedszkolanka: Żeby przejść na drugą stronę.
Platon: Dla ważniejszego dobra.
Arystoteles: Taka jest natura kur, że przekraczają ulicę.
Karol Marx: To było historycznie nie do uniknięcia.
Korwin-Mikke: Ponieważ to była jedyna wycieczka, na którą chciał zezwolić kurze rząd. 
Saddam Hussajn: To było nie sprowokowany akt rebelii i mamy na tę kurę zrzucić 50 ton gazu bojowego.
Kapitan James T. Kirk: Żeby pójść tam, gdzie jeszcze kura nie była.
Rzecznik rządu: Deregulacja na dotychczasowej stronie ulicy zagrażała dominującej pozycji rynkowej kury. Kura rozpoznała wyzwanie w rozwinięciu swoich kompetencji, które są niezbędne do przetrwania na nowych rynkach, nacechowanych wysoką konkurencją. Nasz rząd pomógł kurze przemyśleć fizyczną strategię dystrybucji. Rząd pomógł kurze zastosować jej umiejętności, metodologię, wiedzę, kapitał i doświadczenie, w celu nakierunkowania pracowników, procesów i technologii kury w ramach Program-Management na wspomaganie jej całościowej strategii. Nasz rząd... itd.
Martin Luther King: Widzę świat, w którym wszystkie kury są wolne i mogą przekraczać ulicę, nie będąc pytanymi o motywy.
Mojżesz: I Bóg zstąpił z niebios, i Bóg przemówił do kury: "Zaprawdę, powiadam ci: ulica twoją stopą przekroczona będzie!". I kura przekroczyła ulicę.
Fox Mulder: Zobaczyliście na własne oczy, ze kura przekroczyła ulicę. Ile kur przekraczających ulicę musicie jeszcze zobaczyć, zanim w to uwierzycie.       
Rzecznik rządu 2: Kura nie przekroczyła ulicy. Powtarzam, kura NIE przekroczyła ulicy.
Machiavelli: Decydujące jest to, że kura przekroczyła ulicę. Kogo interesują powody? Przekroczenie ulicy usprawiedliwia wszelkie motywy.
Freud: Fakt, że się w ogóle tą sprawą interesujecie, że kura przekroczyła ulice, ujawnia waszą seksualną niepewność.
Bill Gates: Akurat wypuściłem na rynek KuraOffice 2005, który nie tylko będzie przekraczać ulicę, ale również będzie znosił jaja, zarządzał ważnymi dokumentami i wyrównywał stan waszego konta.
Oliver Stone: Pytaniem nie jest "Dlaczego kura przekroczyła ulicę", tylko "Kto przekroczył ulicę w tym samym momencie, kogo przeoczyliśmy w naszej nienawiści, podczas gdy obserwowaliśmy kurę".
Darwin: Kury zostały w dłuższym okresie przez naturę tak wybrane, że teraz są genetycznie do tego uwarunkowane, aby przekraczać ulicę.
Einstein: Czy to kura przekroczyła ulicę, czy też to ulica się przesunęła pod kurą, zależy do waszego punktu odniesienia.
Budda: Tym pytaniem ujawniasz twoją własną kurzą naturę.
Ernest Hemingway: Nie pytajcie czy kura przekroczyła ulicę. Pomyśl, czy TY przekroczyłeś ulicę.
Bill Clinton: W żadnym momencie nie byłem z tą kurą sam na sam.
Adolf Hitler: Aryjskich kur nie powstrzymają drogi wytyczone na mapie świata przez żydowską plutokrację.
Bogusław Linda: Bo to zła, kurna, kura była.
Józef Piłsudski: Wysiadła z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość.
Budka suflera: Skąd wziął się ten ptak pośrodku drogi?
Scenarzysta serialu "Klan": Odcinek 23253 - kura przekracza ulicę. CDN.
Statyczny przedstawiciel społeczeństwa: A *** ją wie.
Andrzej Lepper: Oświadczam, że jeżeli rząd będzie dalej niszczył polskie rolnictwo niedługo na wszystkie drogi w kraju wyjdą kury i będą przechodzić na drugą stronę tak długo, dopóki ten rząd złodziejów i sługusów Unii Europejskiej nie podda się dymisji.
Rzecznik prasowy policji: Trwają czynności procesowe zmierzające do ustalenia przebiegu zdarzenia. Ze względu na dobro sprawy na obecnym etapie śledztwa nie mogę nic więcej Państwu powiedzieć.
Leibnitz: Szuka najlepszego ze światów.      
Lech Wałęsa: Potwierdzam to i zaprzeczam!
Zespół prasowy policji: W okresie urlopowym obserwujemy nasilony ruch kur przechodzących na drugą stronę, co częstokroć prowadzi do groźnych wypadków. W nadchodzący weekend przewidujemy nasilenie kontroli kur, mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa drogi pod kryptonimem: KURA 2005. Jednocześnie chciałbym zaapelować o wolniejszą jazdę. Przyczyną wypadków jest najczęściej nadmierna prędkość rozwijana przez kury i rozjeżdżających je kierowców.
A. Michnik: Pppproszę pppaństwa! Tttto ooodważne ppprzekroczenie czczarnego aaasfaltu jejest mmmmmmetafforycznym aaaktem ppppprzełamania bbaaarier ććććciemnoty i zzzaaacofania kku pppostępowi i tttolerancji na llewej sstronie jeeezdni!
Slobodan Miloszewicz: Ta biedna serbska kura uciekła przed barbarzyńskimi nalotami NATO. To wielkie zwycięstwo naszego narodu!
K. Świtoń: ...pięć tysięcy sześćset dwanaście, pięć tysięcy sześćset trzynaście, pięć tysięcy sześćset czternaście... Jaka kura? Proszę mi nie przeszkadzać, właśnie liczę krzyże. Pięć tysięcy sześćset piętnaście...
A. Łukaszenko: Kura przeszła przez ulicę, żeby zademonstrować całemu światu potęgę białoruskiego rolnictwa. Od dziś wszystkie kołchozy mają zwiększyć normę przechodzących przez ulicę o 500%, za co czynię odpowiedzialnych urzędników wszystkich szczebli i czego sam osobiście dopilnuje.
A. Kwaśniewski: Nic mi o tym nie wiadomo. W okresie pomiędzy pobytem kury na jednej i drugiej stronie ulicy byłem z żoną na Atlantydzie, przyjąłem delegację z Grenlandii i odwiedziłem znajomego w Powązkach. I na to wszystko mam dowody w postaci biletów lotniczych, pamiątkowego kawałka lodowca i zeznań na piśmie ww. znajomego.
Marian Krzaklewski: To jest pytanie nie do mnie, ale do Rzecznika Interesu Publicznego. Ja nie odpowiadam za politykę rządu.
Szejk Osama bin Laden: To dopiero ostrzeżenia pod adresem pełniej zła i zepsucia Ameryki! Następne kury przejdą przez ulicę w zatłoczonych centrach handlowych i przed przedszkolami.  
Wojciech Jaruzelski: Niestety, stan zdrowia nie pozwala mi zeznawać w tej sprawie.
L. Balcerowicz: Mogę z dumą powiedzieć, że jest wyłączną zasługą kierowanego przeze mnie resortu, a zwłaszcza podjętych ostatni kroków w zakresie akcyzy na paliwa, że ta kura i wiele innych polskich kur może dziś bezpiecznie przekraczać ulicę.
F. Nietzsche: To była transformacja kury w nadkurę.      
Borys Jelcyn: Dymisjonuje tę kurę!
Jerzy Buzek: Nie mam najmniejszej wątpliwości, że ta kura śpieszyła, by skorzystać z owoców jednej z wprowadzonych z sukcesem przez rząd reform. Zapewniam państwa, że w chwili obecnej powołany przeze mnie zespół ekspertów bada, o którą konkretnie reformę chodzi.
Marek Kamiński: Zamierzam jako pierwszy Polak powtórzyć wyczyn tej kury. W warunkach zimowych, samotnie.
Robinson Crusoe: Skąd się tu wzięła droga?!
J. Przymanowski: "Bohaterska kura, nie zważając na ostrzał z cekaemów, przedarła się na drugą stronę bronionej przez faszystów ulicy, celnie rzuconym granatem zniszczyła nacierającego Tygrysa i serią z pepeszy skosiła batalion esesmanów. Pułkownik dał jej za to medal. "Ku chwale Ojczyzny, towarzyszu pułkowniku!" - dziarsko zawołała kura". (fragment niepublikowanej powieści)  
Pamela Anderson: Czy gdybym nie usunęła silikonu, pytalibyście mnie?  
Just 5: O tym jest nasza następna piosenka.  
A. Słomka (KPN Ojczyzna): Kura, kura... Co my mamy na tą kurę?
B. Zdrojewski (prezydent Wrocławia): Dlatego, że była to jedna nie rozkopana ulica w mieście.
W. von Heisenberg: Tak naprawdę dopiero, kiedy się zatrzyma będziemy mogli z całą pewnością stwierdzić, czy to jest rzeczywiście kura.
Ludwig van Beethoven: PROSZĘ POWTÓRZYĆ, NIE USLYSZAŁEM PYTANIA!
Tadeusz Kościuszko: Za wolność naszą i waszą.
KURA: A co to Was do cholery obchodzi?
Jurek Owsiak: Kura przeszła bezpiecznie dlatego, że miała na sobie nasz znaczek: Bądź Widoczny!
Marek Niedźwiecki: Kura przeszła przez ulicę, bo po drugiej stronie był koncert TOTO.
Kapitan Krzysztof Baranowski: Kura przeszła ulicę, aby kupić łódkę w sklepie monopolowym.
Leszek Miller: Prawdziwą kurę poznajemy nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy.
Naród: Bo po drugiej stronie jest wreszcie jakiś normalny kraj.
Jacek Kuroń: Kura szła po Kuro-niówkę.
Maciej Kuroń: Przepis na rosół z kury: W tym celu bierzemy kurę, która przebiegła ulicę i dodajemy przyprawy, ja dodam WARZYWKO...
Jarosław Kaczyński: Kura przeszła na prawą stronę ulicy, bo przekonało ją hasło "TKM", tzn. "Teraz, Kura, My".
Cezary Pazura: Kura mówi "bankowy".
Luke Skywalker: Mam złe przeczucia... Czuję drgania mocy... Kura przeszła na Drugą Stronę Ulicy!!! Strzeżcie się Drugiej Strony!!!
Moniuszko: Była umówiona na arię z kurantem.
Pan Proper: Po co się męczyć. Mrs Kura cię wyręczy!  
Neil AMSTtrong: Ten mały krok kury jest jednocześnie wielkim krokiem całego drobiu.
Król Lew: HaKura matata!
Min. zdrowia: Jak widać, mimo protestu i strajku lekarzy anestezjologów, są jeszcze kury, które potrafią przez to przejść bez znieczulenia.
Szef CPN: Sprawę tę powinien rozwiązać specjalny kurociąg. Na razie po raz 216 podniesiemy kurze cenę za przejście, o 23%.
Edward Gierek i kury: Gierek - Przekroczycie?
Kury - Przekroczymy!
Józef Stalin: Jest kura, jest problem. Nie ma kury, nie ma problemu.
Józef Glemp: Kura uciekła przed ujadającym kundelkami.
Jerzy Urban: Kura sama się wyżywi, po każdej stronie ulicy.
Katarzyna Figura: Zadzwoń, to opowiem ci, co JA przekroczyłam.
Jezus: Przejdź kuro, na drugą stronę i nie czyń tego więcej.
Władysław Gomułka: Czemu służy to przekraczanie? Kto stoi za tą kurą? I jakie jest jej prawdziwe nazwisko? Bo jej dziadek nazywał się Jajcek Kahnstein i piał Niemcom podczas okupacji!
Kartezjusz: Bo to była ulica Jasna, a prawdziwe jest tylko to, co jasne i zrozumiale dla umysłu.
Jacek Żakowski, Piotr Najsztub: Przekraczajcie ulicę. Naprawdę warto.
Waldemar Pawlak: A sio!
Juliusz Cezar: Przyszła, zobaczyła, przekroczyła.
Mikołaj Rej: Kury, nie gęsi, swoje ulice mają.
Hans Kloss: Nie ze mną te numery, kura!
Agnieszka Chylińska: Kury... Fuck off!!!  
Agencja reklamowa: Nasza kura przekracza ulicę lepiej niż zwykła kura i o 45% szybciej.
Rzecznik prezydenta Jelcyna: Borys Nikołajewicz ustosunkuje się do tego zagadnienia tuż po opuszczeniu rządowej kliniki, w której od 3 tygodni przebywa z powodu lekkiego przeziębienia.
Prezydent Putin: Uciekła przed Czeczeńcami. Teraz bombardujemy tę ulicę + wszystko w promieniu 25 km, więc może chodzić spokojnie, żaden terrorysta już jej nie zagraża. Tak trudno to zrozumieć.
Pan Wołodyjowski: Przeszła? Ni to, Basieńka, nic to...
Andrzej Kmicic: Przełaź kura, wstydu oszczędź!
William Szekspir: Dużo hałasu o kurę.
Karol Świerczewski "Walter": Ja tam się kurom nie kłaniam.
Edward Stachura: Nie rozdziobią nas kurki...
Pewna Rozgłośnia: Powinniśmy wszyscy zdawać sobie sprawę, ze takie przekraczanie uznanych powszechnie granic jest niezgodne z Prawym Naturalnym, a inspirowane...? No, ja nie będę więcej mówił o panu Michniku, Kuroniu i im podobnych sługusach Tel-a-vivu i Moskwy...
Sting: If you love some chicken - set them free (an let them cross the street)
Kayah&Goran: Śpij kureczko, śpij (ale już po drugiej stronie ulicy)
The Doors: There's known, and there's unkown. And between are the streets.
Natalka: szerokimi ulicami, niosą... znoszą... przenoszą... cholerne kury! (Co powie tata?)         
Madness: Our chicken, in the middle ot the street.
NATO: Przekroczenie ulicy przez kurę nie jest wystarczającym powodem do zaprzestawania bombardowań.
W. Churchill: Nigdy jeszcze w historii drobiu tak wiele kur nie zawdzięczało tak wiele, tak nielicznym kurom.
J. F. Kennedy: Nie pytajcie co kura może zrobić dal was, lecz co wy możecie zrobić dla kury.
Power Rangers: Bo się nie mogła teleportować.
Roman Dmowski: Bo kura jest polska i ma obowiązki polskie.
Tomasz Lis: Przejście kury przez jezdnię można oglądać codziennie o godz 19 w Faktach.  
Z serwisu PAP: Zdają się potwierdzać wczorajsze informacje. Jak podają dobrze poinformowane osoby z kół zbliżonych istnieje duże prawdopodobieństwo, że faktycznie kura przekroczyła ulicę. Oficjalnie oświadczenie spodziewane jest w najbliższych dniach.
Kogut: Która kura?! Ech... tych bab nie można upilnować...
KURA: Tak sobie - dla jaj.  
Wokalista Offspringa: I hate chickens.
Wokalista Iron Maiden: Run to the hills, chicken!
Wokalista Slayera: Can't stop chickens' infection!
Cher: Do you belive in road-crossing chickens?
Wokalista Metalliki: So fuckin' what!
Psychiatra: I co jeszcze widziałeś? Opowiedz mi o swoich problemach.
Urzędnik: Poszła stać w kolejce po nowe tablice rejestracyjne.
Kobieta lekkich obyczajów: Zobaczyła klienta po drugiej stronie.
Osoba zadająca głupie pytania: Ale kto?
Rzecznik prasowy CDA: Bo nie kupiła prenumeraty CDA.
Inna kura: Ta stara kwoka znowu się puszcza!
Inna kura 2: To nie kura, to cziken! Stchórzyła na mój widok!
Satanista: Uciekła spod noża w czasie jednego z naszych obrzędów.
Uczeń: Tego nie było w podręczniku.
Stępień ("13 posterunek"): To tu gdzieś jest ulica?
Kiepski ("Świat według Kiepskich"): Poszła kupić (s)krzynkę browaru.
John Cage: ("Ally McBeall"): Muszę się najpierw oddać refleksji.
Harmon Rab ("JAG"): Podejmuje się obrony tej kury.
Polski sąd: Uniewinniam tę kurę ze względu na niewielką szkodliwość społeczną.
Amerykański sąd: Skazuję tę kurę na 333 lata pozbawienia wolności.
Polska policja: Nie mamy ludzi, aby zająć się tą sprawą.
Amerykańska policja: Powołaliśmy sztab policjantów, którzy zbadają tę sprawę.
Historyk: Pamiętam bardzo dobrze, jak...
Histeryk: Wszyscy zginiemy!!!
Barcelowicz: Ta kura, podobnie jak pozostali ministrowie UW, podała się dymisji.
Mr Jedi: A to nie był przypadkiem gumowy kurczak???
Hołowczyc: Nie przeszła przez ulicę. Rozjechałem ją. Do radiowozu?  
Biolog: To zależy, jaki to był gatunek kury.

A tutaj moje pomysły:

Naruto: Kura bunshin - no jutsu!
Sakura: A Sasuke nie?
Druga Sakura: Sasuke jest tylko mój! Kurde balans!
Sasuke: Kura? Heh.
Itachi: Głupia mała kura...
Kakashi: Sama? A co z współpracą w grupie? (Lepiej poczytam "Come, come Kuradise")
Neji: Kury też nie potrafią się zmieniać.
Hinata: Kury mogą się zmieniać!
Shikamaru: Jakie to upierdliwe! 
Choji: Chodźmy na pieczystą kurę z rożna!
Jiraiya: A za ulicą opalały się panienki!
Tsunade: Znowu przegrałam!!!
Zabuza: Przeszła... I natrafiła na moje ostrze.
Haku: Nie zbliżaj się do idealnego ciała pana Zabuzy!
Gai: Ha! Przeszła na moją stronę, a nie na stronę Kakashiego! Znowu wygrałem! (błysk zębów)
Kiba: Łap ją, Akamaru!
Akamaru: Hau!
Obito: Powiedziałeś "kurza ślepota"?! Musze zakropić oczy!!!
Ino: Sasuke jest mój!!!.... A co ma do tego kura?
Inari: Prawdziwi bohaterzy i kury nie istnieją!
Iruka: Znowu jesteś głodny?
Kohaku: Kura do jedzenia? (gleba)
Koryu: Przeszła, żeby dokuczyć Kohaku. Hehehe
Ruri&Hari: Hari - W takim razie można ją spałaszować?
Ruri: Mniam, mniam!
Kokuyo: Nie mam zamiaru pożreć tej kury.
Orochimaru: W tą kurę przeleje swe następne wcielenie.
Hisui: Jakie sympatyczne stworzenie!
Wielki Brat: Kuro, za złamanie regulaminu i przekroczenie ulicy, jesteś nominowana do opuszczenia Domu Wielkiego Brata.
Tomo: To nie była ulica. To była iluzja stworzona przeze mnie.
Chichiri: Kura, to takie zwierze, wiesz?
Kenshin: Otto.
Sanosuke: Nieważne dlaczego. Żeby tylko bójka była ciekawa.
Gaara: (wyciąga dłoń przed siebie) Pustynna kura! (zaciska dłoń w pięść... Bum)
Kiba/Kieł: Za tą droga znajduje się raj.
Kabuto: Czy przeszła, czy nie - wszystko zależy od jej gestii.
Asuma: Poszła kupić mi papierosy.
Hayate: Khe... khe...
Roland: Jej ka prowadzi ją do Mrocznej Wieży.
Nakago: Uciekła i nie zdążyłem wyrwać wszystkich piór z jej ogona.
Soi: Zrobiła to dla Nakago. Dla niego wszystko można zrobić.
Nuriko: A jak do mnie podejdzie? Niedobrze mi?
Hotohori: (patrzy w lusterko) Jestem od niej ładniejszy.
Tamahome: Jak ją sprzedam, to dostanę...
Tasuki: Kura Shin'en! 
Chiriko: Nie wiem dlaczego, bo mój znak znikł.
Mitsukake: ...Mogę ją uleczyć ze spaczenia zwanego "chęć przechodzenia przez ulicę".
Amiboshi: A teraz zagram "Balladę o kurze przechodzącej przez ulicę".
Trinity: Podążaj za białym królikiem na druga stronę ulicy, kuro.
Morfeusz: Mam dwie tabletki - czerwoną i niebieską. Jeśli wybierzesz czerwoną, zostaniesz po tej stronie ulicy. Jeśli wybierzesz niebieską, przekroczysz ją. Co wybierasz, kuro? 
Miaka: Głodna jestem...
Yui: Przeszła na druga stronę, bo tam stała Miaka. Co ona takiego ma w sobie, że wszyscy do niej ciągną?!
Suboshi: Nie dotykaj braciszka!!!
Narusegawa Naru: Zboczona kura!!!! (prawy sierpowy)  
Kaoru: Bo chce się zapisać do mojego dojo!
Jin'ei: Sparaliżowałem ją wzrokiem i już nie powtórzy tego wyczynu.
Ashitare: Auuuuuu!!!
Gollum: My chickennnnnnn........
Elrond: There's nothing for you here chicken, only death. (Wiec przejdź na druga stronę ulicy)
Arwena: There is still hope. (Dla kury, która przeszła ulicę)
Aragorn: Jestem Aragorn, syn Arathorna, a to jest kura, córka kurothorna.
Gandalf: Nie po to przeszedłem przez śmierć, by wieść dysputy, o bezrozumnej kurze.
Ron Weasley: Wingardium Kurosa!
Hermiona Granger: Źle to mówisz! Wing - ar - dium Kuro - sa! "Kura" musi być długa i melodyjna!
Mirabelka: Także dziś, musisz iść na całość po drugiej stronie ulicy!!!
Chi: Kura? A co to? Muszę spytac Hidekiego... Chi jeszcze tak mało wie...
Ed: Obiadek! Wracaj!
Keitaro: Bo po drugiej stronie był uniwersytet Todaj.
Makoto: Przejście na druga stronę ulicy?! Wać panna sobie za dużo pozwala i zaraz natrafi na moje ostrze!
Sue: A ten kura to smaczne?
Shinobu: Ku... ku... kura?
Gosiak: (błysk w oku, ślina spływa po brodzie) Bo chce kupić nowy numer "Naruto"!

Ale się tych kurczaków namnożyło... Halamie by się spodobało:). Jak się spodobało, to napiszę kolejne wyjaśnienia.

Gosiak

see below
Which Upper Level Ninja Are You? (Naruto)

brought to you by Quizilla
30 marca 2005   Komentarze (6)

Wiosna! Wiosna!

Nareszcie przyszła! Czy czujecie ją w powietrzu?

Ja tak i z każdym dniem coraz bardziej mnie to cieszy.

Wczoraj na spacerze dojrzałam drzewko pokryte zielone pąkami...

Coś wspaniałego!

Coraz częściej też można usłyszeć za oknem śpiewające ptaszki,

a noce są z każdą dobą są coraz krótsze.

To wprawia mnie w stan radosnej euforii z dwóch powodów:

1 - KOCHAM wiosnę!

2 - z każdym dniem zbliżają się wakacje!

A czy was to cieszy tak samo jak mnie?

Jeśli nie, to natychmiast wybiegnijcie na podwórze i rozejrzyjcie się

dookoła. Jeśli zobaczycie jakkolwiek z wymienionych przeze mnie oznak,

to przyjrzyjcie się im dokładnie i dostrzeżcie ich piękno!

Wtedy będzie wam lżej na duszy, a świat będzie o wiele piękniejszy!

28 marca 2005   Komentarze (3)

Wielkanocna rzeczywistość.. a może i nie?...

Już wkrótce Wielkanoc. A teraz....

Z półek hipermarketów patrzą na nas jarzyście żółte kurczaki, czekoladowe króliczki i cukrowe baranki. Gdzie się podział prawdziwy duch Świąt Wielkanocnych? Czemu sprzątamy gruntownie swoje domy, mieszkania, a serca pozostają... niezmienione? Wielkanocna spowiedź wystarcza akurat na tyle, by w Wielką Niedzielę pójść do Komunii. Ja też rzucam się po sklepach, piekę ciasta, sprzątam. A poza tym chodzę do Kościoła i tak jak wielu próbuję co nieco zrozumieć. Jak narazie kiepsko mi wychodzi.

Poza tym wiosna nadchodzi. Śnieg nie pokrywa już brzydoty miasta, a liści jeszcze nie ma. Ale Słońce wyżej na niebie i się stara. I jaśniej. I cieplej. Chociaż tyle. W związku z wiosną zabrałam się za nowy layout strony. Narazie nic z tego nie wyszło, ale przybędzie wena i się znów podejmę wyzwanie. Narazie zmieniłam szablon. Obecny nie zrobiłam ja. Niestety.

Hmm jakaś pesymistyczna ta notka. No to żeby była radośniejsza, jako że ja staram się odnaleźć radość w każdej chwili, złożę Wam "piękne" świąteczne życzenia. Nie będę życzyła pysznych jajek, bo pewnie już to nieraz słyszeliście. Ale powiem - mądrych i szczęśliwych Świąt. Niech coś wniosą do Waszego życia. Niech to będzie trwałe. Bądźcie zadowoleni z rzeczywistości, marzcie, szukajcie i znajdujcie, carpe diem.  

Łania

24 marca 2005   Komentarze (7)

Odpowiedź na prośbę Pani Hogyi

Mówisz? (Piszesz?) Masz! Oto historia dotycząca moich inspiracji i tworzenia... Mam nadzieję, że nie będę przynudzać :)...

A więc... Dar wymyślania był ze mną chyba od zawsze. Dobrze pamiętam, że jak mi się zakończenie jakiejś bajki nie podobało, to wymyślałam sobie inne - moim zdaniem ciekawsze. Czasami wyobrażałam sobie, że jestem postacią z jakiegoś filmu/bajki/książki, i że przeżywam przygody razem z bohaterami danego tytułu. Najczęściej w takie fantastyczne wędrówki wybierałam się z bohaterami "Pszczółki Mai", "Muminków" i "Księżniczki Sary" (jakby nie patrzeć, to wszystkie trzy tytuły są związane w większym lub mniejszym stopniu z Japonią :P). Potem dołączyła do nich bajka Disneya - "Król Lew" (z całym szacunkiem dla animatorów Disneya, ale Osamu Tezuka i jego "Lew, król dżungli" był pierwszy). Tak więc bawiłam się sama lub z kimś (najczęściej z przyjaciółką Buu lub moim kuzynem Kamilem), że jestem lwem lub lwiczką z kultowej animacji - plagiatu. Oczywiście, po pewnym czasie mi się to znudziło...
 Po szczęśliwych i beztroskich chwilach nadszedł czas, który niestety nikogo nie ominie - musiałam iść do szkoły. Tam nauczyłam się czytać i pisać (podstawa pierwszej klasy) i, bodajże w drugim półroczu uprosiłam mamę o 100 - kartkowy zeszyt, bo zechciało mi się pisać książkę. Mama spełniła moją prośbę, a ja natychmiast przystąpiłam do pracy, ale nie od razu zaczęłam pisać swoje dzieło. 20 lub 30 pierwszych stron było zapisanych wierszykami przepisanymi z Brzechwy czy elementarza (plus - moje "piękne" rysunki). W końcu jednak zaczęłam tworzyć. Nie będę się zagłębiać w treść książki, bo uważam, że to było kompletne DNO (plus moje bohomazy, które tak rozśmieszyły moją siostrę, aż się ze śmiechu popłakała. Ja natomiast się wtedy na nią obraziłam). Mogę jedynie na pisać, że każdy rozdział zabierał NIE WIĘCEJ niż jedną stronę. To chyba wystarczy za opis, co??? W końcu dobrnęłam do końca i... dałam sobie spokój, bo nie wiedziałam, jak to "dzieło" zakończyć.      
 W drugiej klasie poznałam "Sailor Moon" - jedno ze słynniejszych anime jakie gościło na ekranach naszych telewizorów. Uch... pokochałam je. Mocno. Razem z Buu - chan bawiłyśmy się w sailorki, jak połowa dziewczyn w Polsce (w tamtych czasach, oczywiście). Oczywiście, dzieło Naoko Takeuchi wywarło na mnie duży wpływ - zaczęłam pisać komiks (który nie były podzielony na kratki, bo to było bardzo męczące. Jedną kratkę zastępowała jedna strona). Komiks był o sailorkach, oczywiście. Nie skupiał się on jednak na walkach bohaterek z demonami, tylko ich życiu codziennym. Kolejne przygody zebrałam w 3 zeszyty i się znudziłam. Po paru latach zaczęłam pisać kontynuację wątków Usagi i spółki, ale tych z anime (manga kończy się na ślubie, więc nie było co wymyślać :P). Ten komiks tym razem dzielił się na kratki, a nie na strony i opierał się także na grze RPG z "Sailor Moon", więc jak ktoś by nie poznał gry, to mógłby mieć problemy z zrozumieniem o co w ogóle w treści biega. W końcu i to zostawiłam. Dlaczego? Pomysłów miałam pełno, gorzej było z przeniesieniem ich na papier (rysunki - tragedia!!!). W końcu Sailor Moon też mi się znudziło... Długo czekałam na coś, co znowu by zrobiło trochę zamieszania w moim życiu (oczywiście, w tym pozytywnym sensie). I się w końcu doczekałam...
 Ten dzień... tak, pamiętam jakby to było wczoraj... (Zabrzmiało to tak, jakbym była starą babą :P). Pamiętam tą muzykę, te morze, pustynię, łąkę... I mnie z Magdą mówiące: ".... W... wow..." - to chyba był maj... "To był maj, pachniała..." - aż chce się śpiewać. Właśnie wtedy nauczyłam się, jaką ważną rzeczą jest fabuła i jak bardzo potrzebuje dobrych, rozbudowanych, oryginalnych postaci. Bez nich ani rusz!... Powinnam wysłać do Squaresoftu podziękowanie, że wydali tak wspaniałą grę ja FF8. Jeszcze żadna jej nie pokonała. Żadna nie miała tak rozbudowanej fabuły i tak bogatych postaci jak mój Fajnalek (The Longest Jurney, Grim Fandago, Curse of Mankey Island i Planescape Torment były dobre. Nawet bardzo dobre, ale do FF8 po prostu się nie umywają. Kto zagra, to mnie poprze). Żyłam tą grą miesiącami, a teraz, kiedy znowu do mnie wróciła, znowu ją żyję :P. Wtedy stworzyłam parę ciekawych historii, ale jednak ciągle za płaskich by mogły zostać zapisane (chociaż dwie z nich ciągle mają miejsce w mojej głowie i OBIECUJĘ, że kiedyś się wezmę za ich poprawkę).
 Po Fajnalku była pustka... do czasu. Wtedy na ekranach kin pojawiła się ekranizacja dzieła Tolkiena czyli "Władca Pierścieni - Drużyna Pierścienia" - w którym się autentycznie zakochałam (każdą z części oglądałam w sali kinowej 3 razy) i zaczęłam tworzyć głupią powieść o wędrówce dziewczyn z KMWP (plus Buu - chan) razem z Drużyną Pierścienia (nie całą - Boromira oczywiście nie było, Gandalfa wywaliłam, bo nie chciałam chwalipięty w drużynie, Sama i Merrego też się pozbyłam) do jakiegoś tam miejsca... Szkoda tylko, że zapomniałam, co wyniosłam z FF8 i postacie razem z historią były tak płaskie, że tylko siedzieć i płakać. W końcu jednak ta szkarada podszywająca się pod opowieść zyskała drugą część. I tu wszystko odbudowałam - fabuła niby oklepana, niosła ze sobą liczne niespodzianki, a postacie były ciekawe i oryginalne, a nie płaskie, jak te poprzednie. W końcu powstała też trzecia część. Równie dobra, a nawet lepsza. Jednak jej nie skończyłam. Powód? Nikt nie chciał tego czytać. Teraz żałuję, ale i tak nie zamierzam tego kończyć, bo niektóre postacie i wątki z trylogii występują w mojej najnowszej historii - "Czwarty Bóg", która ma już 432 strony i ciągle się rozrasta... Ale nie miałam się chwalić, tylko pisać o moich inspiracjach, prawda? :)  
 A więc... 2 lata temu zakupiłam mangę "Fushigi Yuugi", która mnie zachwyciła i przez długi czas była na pierwszym miejscu moich ulubionych mang. To też wpłynęło na moją twórczość - dowodem jest moje dzieło w pięciu częściach opublikowane na stronie KMWP czyli "Przedziwne Harce".
 Muszę też napisać o historii, którą stworzyłam na podstawie mojego snu czyli o "Błękitnym Lewiatanie", który z początku miał być komiksem, jednak szybko zamieniłam rysunki na tekst (ja i tak nie umiem rysować, więc historii wyszło na dobre). BL powstawało w dwóch obszarach czasowych (kukuku, ale to zabrzmiało :P). Pierwszy czyli 3 pierwsze rozdziały - okolice września lub października. Wtedy to zaczęłam pisać i szło mi to dość dobrze, ale w końcu się zatrzymałam, bo znowu nikogo nie interesowało, co piszę. A po co pisać dla siebie, prawda?... Po pewnym czasie... Dodam, że dłuższym - drugi obszar czasowy to lipiec, kiedy to przeczytałam powstałe rozdziały Anecie, która zażądała dalszych przygód, a ja natychmiast ruszyłam do roboty. W niecałe 2 miesiące skończyłam Lewiatana, który się skończył w 415 stronach (czy jakoś tak).
 I moja ostatnia inspiracja - "Naruto" - najlepsiejsza manga jaka powstała w naszym małym światku. Dzięki niej ciekawiej prowadzę przeszłość bohaterów i w lepszy sposób ją prezentuję. I w ogóle często czerpię inspirację z tego wspaniałego tworu, ale nie w taki jawny sposób jak Nobuhiro Watsuki z X-menów :P. U mnie można zobaczyć tylko podobieństwa a nie zrzynanie (z całym szcunkiem dla Watsuki - sensei, ale on sam się do tego przyznał).

Podsumowując...
Moje inspiracje:
1. Sailor Moon (uch...)
2. Final Fantasty 8     
3. Władca Pierścieni
4. Fushigi Yuugi
5. Naruto
6. Moje sny:)

Długa ta notka :P. Mam nadzieję, że mocno nie nudziłam...

Gosiak         

Ps. Jeszcze jedno - ja NIE umiem pisać. Ja po prostu to lubię. Ale talentu nie mam. To samo z rysowaniem.


What Witch Hunter Robin Character Are You?
Hosted by theOtaku.com: Anime. Done right.
17 marca 2005   Komentarze (10)

***

I'll be here...

Why?

I'll be 'waiting'... here...

For what?

I'll be waiting... for you... so...

If you come here...

You'll find me.

I promise.

 

No... Dziś tak mnie naszło na te słowa... Są piękne. Takie pełne miłości... i tęsknoty zarazem.

 


Take the What Naruto Character are You? quiz brought to you by Danseibi.net.   Gosiak
06 marca 2005   Komentarze (11)

Odnaleźć Nibylandię

Moi drodzy członkowie KMWP i nie tylko (choć wątpię w komentarze kogos spoza klubu :D) - otóz może byśmy czasami podyskutowali o tym co wspólnie przeżywamy. Ostatnio byliśmy na "MARZYCIELU". Pomyślałam, że każdy mógłby się wypowiedzieć co sądzi o tym filmie, nie tylko od strony technicznej, ale także, co film nam przekazał i takie tam :). Dzięki temu poznawalibyśmy się lepiej, a może także dzięki wymianom opinii zwracalibyśmy uwagę na rzeczy, których nie zauważaliśmy do tej pory w filmie.
Zaczynam ja, pisząc swoją opinię o "Marzycielu". W komentarzu piszcie w czym się ze mną zgadzacie a w czym nie :)
Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, bo to by było z pewnością inspirujące i pobudzające horyzonty myślowe (heh, ale górnolotnych słów używam :D)

 

Marzyciel


Dla mnie to z pewnością interesujący film. Uważam, że jego najważniejsze przesłanie, to słowa, że WIERZYĆ znaczy MÓC, że rzeczywistość nie jest taka szara, tylko trzeba potrafić do dostrzec, odszukać swoją własną Nibylandię. Że marzenia nie są dziecinne, że na dobrą sprawę dorosnąć do końca nie powinniśmy nigdy. Trzeba zostawić sobie dziecięcą wyobraźnię, radość życia i miłość do świata :).
Bardzo podobała mi się scenografia i kostiumy. Muzyka - autorstwa pana Kaczmarka - z pewnością magiczna i wpasowywująca się w klimat filmu. Aktorzy - faaajni :). Moja ulubiona scena to ta z odchodzeniem Sylvi do Nibylandii :(.
A teraz pytanie do Was - co po tym filmie sądzicie o stworzycielu Piotrusia Pana? I jakby wyglądał świat, gdyby wyłącznie ludzie nie chcący dorosnąć go zamieszkiwali?
Na koniec cytat:
- "Nie powinnaś kłaść dzieci spać, bo obudzą się o dzień starsi".
Może nie jest całkiem dokładny, ale sens zachowany. Już niedługo dzisiaj będzie wczoraj.

Łania

03 marca 2005   Komentarze (9)

Bajka o ataku Trojan

Nyo, teraz napiszę o tym, co się wydarzyło parę dni temu czyli w środę: dzieci, oto... “Bajeczka o Gosiaku i ataku Trojan!”

Środa przepływała w dość nudny sposób. Kiedy Małgorzatka się pouczyła, wyciągnęła spod biurka koszulkę z kartkami zawierającymi tekst jej najnowszego opowiadania “Czwarty Bóg” (406 stron!). Pisała i słuchała jednocześnie płyty The Cranberries (Berry the hatched... chyba tak się ta płyta nazywa). Nagle z świata Nattena (bohatera opowiadania) wyrwał ją krzyk: “Gośśśśśśśśśkkkkkkkkkkkaaaaaaaaaaaa!”. Dziewczyna wstała rozzłoszczona i przeszła do drugiego pokoju. “Czego?” – warknęła, gdyż nie lubiła, gdy jej przeszkadzano, a jej kochana siostra właśnie to robiła. “Tego się nie da wyłączyć... cały czas znowu się pojawia, gdy włączam komputer” – wyjąkała Magda. Gosiak rzuciła okiem w stronę ekranu i zobaczyła otwierające się okno zachęcające do ściągnięcia hymm... filmów niepoprawnych poprawnych politycznie. “Coś ty robiła?” – zapytała siostrę. “Weszłam na google i wpisałam “aktorzy”, bo chciałam znaleźć zdjęcia Johnnego Deppa i się to włączyło! – wyjąkała. – Co z tym zrobić?!”. Małgorzata nie traciła stoickiego spokoju i rzekła: “Poszukaj jakąś stronę z antywirusami i przeskanuj komputer.”

Ale Magda, zamiast posłuchać jej mądrej rady siostry wyłączyła pudło. Godzinę później do domku dziewczyn zastukał Grzegorz zwany Gregorym. Kolejne 60 min Magdalena dawała mu lekcję z angielskiego, a potem przywołała do pokoju Gorzatkę słowami: “Chodź, chodź, będziemy instalować antywirusa!”.

I tak się zaczęła wojna... Gregory zainstalował pierwszego anty zwanego Panda. “Mam nadzieję, że będzie dobrze chodzić, ostatnio trochę szwankuje” – rzekł. Jednak Panda ruszyła... Ospale, ale jednak. I po chwili znalazła pierwszego wirusa. “Trojan” – przeczytała Gośka i rzuciła gniewne spojrzenie ku swojej siostrze – Zachciało ci się Johnnego!” – fuknęła. “Ale skąd ja mogłam wiedzieć” – Magdalena nagle przestała być chodzącym ideałem (i bardzo dobrze :P). I wtedy stało się to – Panda odmówiła dalszej współpracy. “A jednak” – westchnął Grzegorz i ponownie uruchomił komputer. “Zaraz zobaczymy czy Panda usunęła tego wirusa, co trzeba” – powiedział i cała trójka zamarła w oczekiwaniu. A gdy na ekranie pojawił się pulpit i tapeta z gry FF10 im oczom pojawił się znajomy obraz – otwierające się okno prawie porno stronki. “I co z tym zrobić?” – głos Magdy dalej był piskliwy. “Są dwa wyjścia – zrobić format dysku C... ale na początku spróbujmy zainstalować NOD’a.” (NOD to oczywiście kolejny antywirus.) I zaczął instalację. Gdy anty był już “usadzony” w pamięci komputera dziewcząt, zaczął skanowanie. Gosiak obserwowała ten proces z coraz większym zdziwieniem. “Pierwszy trojan... Drugi trojan, trzeci trojan, czwarty....” – w końcu doliczyła się ich osiem + ten usunięty przez Pandę... “Dziewięć wirusów? – wrzasnęła ściekła i zdziwiona jednocześnie – Magda, coś ty pacanie robiła?”

“Ja? Ty też łaziłaś po internecie?”

“Tak, ale nie w takich ilościach jak ty, z resztą ja na ogół odwiedzam tylko oryginalne strony i jedyną rzeczą jaką ściągnęłam były chaptery Naruto też z oficjalnej strony” – te słowa zamknęły Magdzie usta.

I co się stało dalej? Oczywiście wszystkie trojany musiały się wynieść z kompa, a NOD czuwa teraz nad jego bezpieczeństwem, a szczególnie wtedy kiedy gra Magda:).

Gosiak

naruto
Which Naruto Character are You?
Test by http://www.naruto-kun.com
27 lutego 2005   Komentarze (3)

Co nowego u Gosiaka?

Dziś idę sobie spokojnie do domku, i kiedy już jestem na klatce słyszę nagły zgrzyt wiertarki. Idę dalej i co widzę? Drzwi do mojego mieszkanka są otwatre i w przedpokoju jacyś dwaj guye wiercą mi dziurę w ścianie. Przez chwilkę miałam okropną ochotę powiedzieć: "Ossu! Jak wam mija dzień, koledzy?", ale się opaowałam i poszłam do pokoju gdzie zaczęłam czytać "fascynujący" zeszyt od P.O., bo jutro mam spr. A potem gostkowie się zmyli i nie zdążyłam do nich zamazić :)


Cool! You are Neji! The Ten ten!
21 lutego 2005   Komentarze (8)

Zima, zima, zima...


Czy to nie przypomina Buki z Muminków? Albo słodkiego Nazgulika z Władcy Pierścieni? Ostatecznie Lorda Voldemorta z Harry'ego Pottera?
Przypomina.
Ale tak naprawdę to zima w Iranie... Tak zima nawet tropiki dopadła :D.
Nie wiem czy mieszkańcom owych tropików to się podoba, ale mi zima bardzo przypadła do gustu... Taka przecież powinna być - mroźna i śnieżna :)
W dodatku są ferie - czas C-U-D-O-W-N-Y, od którego lepsze są tylko Święta Bożego Narodzenia (ah ta magiczna atmosfera ;D) i wakacje (bo dłuższe :D). Ale to nie zmienia faktu, że ferie są wyjatkowe.
W owe ferie - aktywnie - jeżdzę na nartach (cały pierwszy tydzień), łyżwach i sankach (to tylko raz, a to z prostej przyczyny, że podskakujące na dołkach moje baaardzo stare sanki już nie wytrzymały i się... rozwaliły :D), no i mało aktywnie - Internet, gry i puzzzlee (moja stara mania, której zew znów się odezwał :D).
Ogółem zima jest super - tylko taka PRAWDZIWA - jaka jest teraz. Chlapa i ciepłe dni są do niczego, a po takiej śnieżnej nadchodząca wiosna jest naprawdę pełna niesamowitości. Bo wcześniej wszystko leżało pod śniegiem... a tu budzi się życie... Ale narazie o tym ci-cho-sza! Bowiem jest zima, ze wszystkimi swoimi przymiotami. Śniegiem przykryła brud miejski, wygoniła dresów do swych kryjówek (bo im zimno na polu.. i się atmosfera od razu oczyściła :D)... Ponadto tylko w zimie można się porzucać snieżkami, tylko w zimie gorąca herbata smakuje tak cudownie... Zima ma też swoje wady, ale te przemilczę... Bo po co się smucić, skoro "wiele jest w życiu pięknych, ale najpiękniejsza jest radość".
Dlatego pozostaję w radosnym uwielbieniu dla zimy..
Gorąco (choć zimowo :D) pozdrawiam
Łania
10 lutego 2005   Komentarze (7)

Nie ja...

To nie ja byłam Ewą, to nie ja skradłam niebo...

Nie ja...

Już nie...

                                                              Laura

16 stycznia 2005   Komentarze (3)

....

Foolish little brother ... If you want to kill me ... Curse me, Hate me! And survive in an unsightly manner!

Musiałam to zapisać.... Uwielbiam te słowa:)

Gosiak

12 stycznia 2005   Komentarze (12)

Na wszelki wypadek...

Właściwie, to nie mam noc nowego do zapisania. Ta notka jest tylko po to, żeby wszyscy wiedzieli - pod tym zapisem ma być historyjka Łani! Jak jej nie ma, to oznacza, że ją łoś usunął.:) 

Gosiak

11 stycznia 2005   Komentarze (13)

Love Story Łani:)

Dawno, dawno, kiedy cała czwórka KMWP była świeżo po oglądnięciu 1 części trylogii, Łania stworzyła pewną opowiastkę o Kaśce i Frodzie. Tera się jej wstydzi i nie chce jej umieścić na stronce, ale spox, bo ja teraz ją umieszczę na naszym bolgu:). Oto ona:

LOVE STORY:)


Tytuł: Love story czyli przeszłość i teraźniejszość hobbitki o imieniu Katie
Autorka: Ania Łabno (tak, to ja :D)
Czas akcji: Po przybyciu Froda do Hobbitonu (pod wędrówce z pierścieniem)
Miejsce akcji: Shire :D
Bohaterka pierwszoplanowa: Katie (Kaśka)
Bohaterzy drugoplanowi: Ann (ja :D), Aragorn, Rinoa (Gośka), Legolas, Paula (Paulina), Tajemniczy Nieznajomy ( :))) ); Isabel (Iza), Marie (to już obojętne, może być Maryśka), Sam, Pippin, Merry, troll ;)
A oto cudoffna treść:
 
Był lipiec.. Za oknem padało i pogoda była okropna. A przecież był środek lata. Katie wsłuchiwała się w szmer pobliskiego strumyka. Wszystko było inaczej niż sobie wyobrażała. Wszystko było inaczej.. Tylko czemu? Czyja to wina.. Chyba jej... I znów pada deszcz. Jej koleżanki - wszystkie koleżanki ułożyły sobie życie tak jak chciały - tylko jej się nie udało. Ona zawsze jest wyjątkiem. Chociażby w tym, że ONE wszystkie są piękne, inteligentne itd. A ona co? Siedzi teraz sama i myśli o przeszłości, bo teraźniejszość ją dobija.
Tak, tak - im się udało. Każda znalazła to czego szukała w życiu. A nawet jeśli nie znalazła to była blisko celu. Katie tylko zawsze taka na uboczu. Myśli Katie powróciły do przeszłości - zobaczyła samą siebie rozmawiającą wesoło z Ann. Katie nie znała Ann, kiedy nie była Strażniczką. Jej historię znała tylko z opowiadań. Ann mówiła, że dzieciństwo spędziła wraz z rodzicami, ale już jako młoda osoba wyprowadziła się do domu Toma i Złotej Jagody. Katie nieraz wypominała sobie to, że też tak nie uczyniła. Bo Ann żyła z naturą, pokochały ją wszystkie leśne zwierzęta, zdawało się, że potrafi rozmawiać z roślinami. Wszystko byłoby dla Ann dobrze, gdyby nie to, że w czasie największych zawirowań zechciała zostać Strażniczką. Ale nadawała się do tej roli. Potrafiła znaleźć wiele zakamarków i ukryć się nawet za byle krzakiem. Chyba los tak chciał, że wtedy znalazła się na naradzie u Erlonda. I od wtedy zaczęło się. Ann poznała Aragorna. Wiedziała ze ON jest z Arweną. Arwena była też Jej najserdeczniejszą przyjaciółką, mimo że Ann była zwykłym człowiekiem a Arwena kolejnym wcieleniem doskonałej Luthien. Ann nigdy nie rozmawiała z nikim o Aragornie, ale Arwena wiedziała co do niego czuje (komentarz autorki - Boshe jakie to romantyczne hehe). Mimo że rozumiała Ann, mimo wszystko była z Aragornem szczęśliwa i nie chciała poświęcić swojego szczęścia. Ale była za doskonała, Aragorn poznał Ann, jednakże z początku był tylko przyjacielem. Nigdy jednak nie lubił ideałów, doskonałych postaci. Ann zaś byłą Strażniczką, i to jedną z niewielu Strażniczką kobietą. Arwena wiedziała też, że Aragornowi podoba się Ann, a później nawet że Aragorn gotów byłby porzucić Arwenę, gdyby wiedział, że to jej nie zrani. Arwena pomogła mu w tym. Powiedziała, że wszystko rozumie. Odtąd byli już tylko przyjaciółmi. Ale Ann nie było już wtedy w Rivendell - wyjechała wcześniej specjalnie po to by nie widzieć już Aragorna. By nie patrzeć na to jak szczęśliwy jest z Arweną. Minął jakiś czas i Aragorn odnalazł Ann. Od tej pory są szczęśliwi - wędrują razem przez dzikie stepy. Widocznie to im wystarcza. Ale są - S - Z - C - Z - Ę - Ś - L - I - W - I. A ona jest samotna. Katie zasmuciła się jeszcze bardziej, ale w jej serce wlał się promyk nadziei, bo skoro udało się Ann, to czemu ma nie udać się jej, Katie. Ale zaraz znów straciła nadzieję. Nadzieje są denne. (...)

Niedawno jeszcze bardzo przyjaźniła się z Marie. Marie też była hobbitką, i przez całe życie nie ruszała się dalej niż do Bree. Jednakże była obiektem westchnień większości hobbitów z Shire. Katie zawsze wiele dałaby, by być chociażby taka jak Marie, taka po prostu miła, urocza i zjednująca sympatię otoczenia. Nie marzyła nawet  by być taka jak Isabel, choć zawsze starała się ją naśladować. Isabel była elfką, niedoścignionym wzorem piękna (heeh) ale mimo wszystko kolegowała się z hobbitami. Zawsze otaczał Ją wianuszek elfów, wiecznie w Niej zakochanych. Isabel jakby nie dbała o to, a nawet jeśli dbała to widocznie przyjemność sprawiało Jej łamanie serc tym biedakom. Katie z pewnością nie zasługiwała nawet na najbrzydszego elfa zakochanego w Isabel. Katie sama po cichu przypuszczała nawet, ze Isabel to kolejne wcielenie Luthien - tak jak Arwena. Obie były również przyjaciółkami.

Szczęśliwe życie miały także Paula i Rinoa. Rinoa mieszkała z Legolasem - dosłownie tak jak to sobie wymarzyła. A więc może warto marzyć? Dawno Katie nie widziała Riny. Czasami otrzymywała od Niej listy i chętnie na nie odpisywała, zadowolona, że mimo wszystko w gąszczu niewyjaśnionych spraw znajduje się jakaś pokrewna dusza. Ostatni list od Riny, leżał jednak od jakiegoś czasu w szufladzie, a Katie nie wiedziała jak na niego odpowiedzieć. Rinoa pytała wprost o to, jak układa się życie uczuciowe Katie. Katie zaś nie potrafiła sobie wyobrazić dyplomatycznej odpowiedzi na to pytanie. Nie chciała, aby na razie nikt się o nim dowiedział. Dlatego też list leżał w szufladzie zamknięty na kluczyk.

Jakiś rok temu Katie widziała Ann z Aragornem, była wtedy też Isabel i Paula. Ale Paula odwiedziła ją nawet dwa miesiące temu. Wciąż szukała tego Tajemniczego Nieznajomego; tego Księcia z bajki, którego Ona by kochała i który by Ja pokochał. Pauli odpowiadał taki styl życia, była z niego zadowolona. Odwiedzała kraje elfów i ludzi. Czasami wpadała do Bree, a także do Shire. Była miłą kompanką, a jednocześnie dobrą doradczynią i piękna kobietą (łe he he <---- wszystkie takie piękne tam jesteśmy :D).

Tymczasem Katie zamęczała się Frodem. Nie mogła wyrzucić Go z głowy. Odkąd powrócił z wyprawy z pierścieniem, była jedną z niewielu osób, które Go jeszcze nie odwiedziły. Ale bała się tego. Bała się, że jakimś ruchem zdradzi swoje myśli i ON zdobędzie klucz do tego co czuje (hehee). Dlatego nie odwiedziła Go jeszcze. Cały czas spędzała w swej norce rozmyślając. Często wspominała czasy, kiedy jeszcze była szczęśliwa lub za taką się uważała. Ważne, że nie miała tylu problemów, co teraz.

Katie w ogóle rzadko ruszała się z domu. Czasami tylko na jakieś wspólne hobbickie zajęcia - np. żniwa. Kilka razy odwiedziła też Wschodnią Ćwiartkę. Nigdy, aż do teraz nie ciągnęło ją dalej. Teraz chętnie odwiedziłaby Rivendell i porozmawiała tam z Isabel.  Szykowała się też do takiej wędrówki, ale wiedziała, że hobbickim zwyczajem musi odwiedzić zmęczonego jeszcze trudami podróży Froda.  Kiedyś wiedziała o Nim wszystko - była jego przyjaciółką, to jej a nie Samowi się zwierzał, to ona wiedziała, że podoba mu się Marie. Właśnie to było najgorsze - słuchać jak wymarzony Książę z bajki opowiada kto mu się podoba. Na szczęście wtedy Jej uczucie do Froda nie było tak głębokie, było po prostu zauroczeniem. Teraz odkąd powiedział jej - tak powiedział jej, jako jednej, jedynej poza Samem, Pippinem i Merrym o groźnym i tajemniczym pierścieniu i kiedy w ruszył w niebezpieczną drogę bardzo za nim tęskniła. Myślała, że jak wróci może wreszcie zrozumie, że jest ktoś kto zawsze na niego czekał. Ale wrócił, mówił "dzień dobry" gdy rzadko wychodził na dwór, ale nigdy do niej nie wstąpił. Katie wiedziała, że to jej wina. Frodo był bardzo wrażliwy, zapewne myślał, że nie chce Go już znać czy coś w tym stylu. Ona zupełnie nie umie poukładać sobie życia. Zmęczona tymi myślami Katie zasnęła

Katie śnił się piękny sen, nareszcie, nareszcie była z Frodem. Najpierw zobaczyła twarze swoich przyjaciółek, każdej z jej facetem. Na koniec zobaczyła siebie stojąca i śmiejąca się a obok niej stał Frodo (Boshe - zaraz tu umrę ze śmiechu!). Trzymał ją za rękę. Gdy Katie się obudziła cały dzień rozpamiętywała sen - budził się w Jej jednak pewien niepokój, jak zawsze gdy ostatnio wlewało się Jej do serca za dużo nadziei.

Dni płynęły i Katie nie przyśnił się już żaden sen. Katie podjęła też decyzję o wyruszeniu do Rivendell. W wyprawie zgodziła się o dziwo uczestniczyć  Marie, choć wcale nie chciała opuszczać Hobbitonu. Zadowolona jednak z tego, że spotka nowych wielbicieli, będzie nocować w Bree i że zobaczy elfy, a także wzruszona prośbą przyjaciółki czekała tylko na rozkaz do wymarszu. Katie jednak zaczęła chudnąć i blednąć, co było u hobbitów niezwykle rzadkie - prawdę mówiąc zwykle było zupełnie na odwrót. Wyprawa została odwołana, gdyż Katie zaczęła tracić siły. Nikt nie wiedział dlaczego.

Tym razem wszyscy zamiast Froda rozpoczęli odwiedzać Katie. Nie było dnia, żeby jakiś hobbit nie zawitał u jej progu. Tymczasem Katie czuła się coraz gorzej. Po prostu wydawało się jej, jakby ktoś wiercił czymś twardym w jej głowie.

Po pewnym czasie Katie zaczęła powracać do zdrowia. Tymczasem cały Hobbiton omotała plotka, jakoby Katie była chora na anoreksje (bu ha ha). Jakieś dwa tygodnie przed corocznym zbieraniem owoców leśnych do drzwi norki Katie ktoś cicho zapukał. Katie sama otworzyła, od dwóch dni mogła sama chodzić po domku. W drzwiach ujrzała Froda. Uśmiechnął się do niej i przywitał.

- Ty do mnie nie przyszłaś, no to sam się do Ciebie pofatygowałem - powiedział.

- Cieszę się, przepraszam ale nie mogłam przyjść.. bo już wcześniej źle się czułam.

- Jasne - rozumiem.

- No i jak tam po podróży?

- Oh.. znudziły mi się już rozmowy ciągle o tym samym, ale Tobie chętnie opowiem , gdzie się podziewałem, przez te lata...

Frodo i Katie rozmawiali sobie dosyć długo. Na koniec hobbit zaproponował wspólne zbieranie owoców leśnych.

- Zawsze razem zbieraliśmy razem jagody, ale zawsze też przegrywaliśmy, bo za dużo gadaliśmy. -                           I uśmiechnęła się.

Hobbickim zwyczajem bowiem było ściganie się w zbieraniu - kto wygrał dostawał ogromny puchar i na jego cześć urządzana byłą uczta.

Frodo przyjrzał się Katie. Nikt w całym Hobbitonie nie mógł twierdzić, że Katie była brzydka. Wprost przeciwnie - była jak na hobbitkę bardzo ładna, o wiele ładniejsza od Marie. Tyle, że Marie była otwarta na świat, wesoła i rozrywkowa. Katie zaś była dosyć zamknięta w sobie, a na świat patrzyła z innej, własnej perspektywy.

Frodo wyszedł, a Katie uradowała się myślą, że choć dzień będzie mogła spędzić z ukochanym. Od razu poczęła się też dużo lepiej, a szczątkowe już wiercenie w głowie całkowicie ustało.

Minęło dwa tygodnie. W mieście przygotowywano się do corocznej uczty z okazji zbiorów owoców leśnych. Trzeba było jeszcze trochę poczekać, aż skończą się zbiory. Uczestnicy, a więc większość hobbitów w sile wieku mieli wyruszyć o 10.00. O 8.00 Katie wstała już wesoła jak skowronek i ubrała się w jedną ze swoich najładniejszych letnich sukienek. Tego dnia wyglądała naprawdę uroczo, i nawet Marie, która szła w parze z Samem nie mogła jej dorównać w "zjednywaniu sympatii otoczenia". Wreszcie ok. 9.30 wszystkie zespoły dwuosobowe zebrały się na głównym placu. Słychać było gwar rozmów, brzękot talerzy, szemranie obrusów - słowem wszystkie odgłosy, jaki wydawał plac w dzień przygotowań do uczty, a jednocześnie w momencie wyruszenia uczestników do lasu. Katie stała już z Frodem, trochę za nimi stała Marie z Samem. Marie coś do Katie krzyczała, a ta w tej samej intonacji odpowiedziała Marie. Wreszcie ruszyli. Dzieci hobbitów odprowadziły orszak aż do granicy lasu. Tam niektórzy hobbici skoczyli na poszukiwanie jagód w tylko dla siebie znanych krzakach, a pozostali statecznym krokiem weszli do lasu. Frodo i Katie należeli do nich. Sam z Marie oddalili się gdzieś. Frodo spotkał i rozmawiał Pippinem, który na chwilkę do niego podszedł. Dzień był bardzo słoneczny, promienie światła lekko przebijały się przez drgające na lekkim wietrze liście. Pogoda jak na zbiory była wprost wymarzona.

Frodo z Katie skręcili w jakąś boczna dróżkę. Katie czym prędzej poczęła zbierać jagody do garnuszka, Frodo zajął się zaś zrywaniem malin do niedużego wiaderka. Czas uprzyjemniali sobie rozmową i licznymi żartami. Po jakimś czacie Katie zanuciła jedną ze starych pieśni, a potem już łatwo przyszedł im wspólny śpiew. Nagle Katie zobaczyła z dala jak zdawało się wyjątkowo bogaty krzak czernic. Uprzedziła o tym Froda i w mgnieniu oka skoczyła ku czernicom. Gdy była już przy jednej z nich w głowie poczuła znów to samo uczucie - wiercenia twardym przedmiotem. Nagle ból wydał się nie do zniesienia, ciało Katie przeszył lodowaty dreszcz i upadła na ziemię.

Frodo tymczasem obierał z owoców krzaczki jagód, które pozostawiła Katie biegnąc ku czernicom. Frodo myślami był gdzie indzie, tzn. wciąż rozpamiętywał swoją wyprawę. Przecież tak często był blisko śmierci, i wiele razy otarł się o nią, ale teraz żyje i ma szansę rozpocząć swe życie na nowo. Nagle jego ciało przeszedł dreszcz. Poczuł, że zrobiło się zimno. A Katie nie wracała. Minął mniej więcej kwadrans od czasu kiedy poszła. Frodo zdecydowanie podniósł dzbanek i wiaderko, a potem szybko ruszył w kierunku krzaku czernic. Nie zobaczył Katie, zauważył natomiast duże wygniecenie trawy w miejscu opodal krzewu. Frodo mocniej ścisnął pojemniki na owoce w ręku i ostrożnie ruszył następnymi śladami wygniecionej trawy. Szedł krok po kroku i próbował zapamiętać drogę. Ślady zgniecionej trawy przypominały odcisk czyjejś nogi, a Frodo obawiał się, że nogi trolla. Gdy szedł po śladach mrok powoli gęstniał. W końcu Frodo dotarł do jakiejś jaskini. W pobliżu nic nie ruszało się, z jednej strony drogę zamykały skały, a z drugiej jaskinia, więc pewnym było, że dziwne stworzenie musiało znaleźć w niej kryjówkę. Obszar, na którym akurat znajdował się Frodo był jasno oświecony przez księżyc, i Frodo widział krzaki czernic, a także parę drzew na małej równinie.

Hobbit nie do końca wiedział co zrobić. Tak się złożyło jednak, że na popołudniowej uczcie w Hobbitonie miał być Aragorn, wraz z Ann. Frodo skrywszy gdzieś za krzakami dzbanek i wiaderko pędem pobiegł w stronę wioski.

(...)

Katie ocknęła się. Leżała na czymś zimnym i twardym. Ponadto jej ciałem znów wstrząsał zimny dreszcz, a w głowie czuła wiercenie. W pomieszczeniu, w którym się znajdowała było dodatkowo ciemno. Nie widziała niczego poza obszarem kilku metrów. A pomieszczenie wydawało się bardzo duże. Poza tym,  że Katie raczej nie mogła by się poruszyć, tak bardzo skostniała z zimna to bała się nawet oddychać. Pamiętała moment zemdlenia przy krzaku, więcej jednak nie była sobie w stanie przypomnieć. Teraz wiercenie w głowie było jakby trochę mniejsze, ale Katie czuła się równie okropnie. Głód i strach potęgowały poczucie zimna. Katie była wprost przerażona. Nie wiedzieć jednak czemu po chwili usnęła. W jaskini kręcił się tymczasem ogromny troll. Spojrzał na Katie i rzekł:

- Tej nie zjem. Niech zostanie - będzie mi sprzątać grotę - mówiąc to rzucił jeszcze jedno skośne spojrzenie na hobbitkę i poszedł spać.

(...)

Ciszę w grocie przerwał grzmot i okrzyk "Frooodo". Usłyszał go i troll i osoba, która powinna go usłyszeć. Tyle, że troll za bardzo się nim nie przejął, a Frodo zaczął wraz z Aragornem i Ann biec jeszcze szybciej. Było jednak dla nich w tym okrzyku jakieś pocieszenie - znak, że Katie jeszcze żyje.

W końcu dobiegli.

- Ann - zostań tutaj. Ty Frodo też - ja pójdę sam - rzekł Aragorn - jeśli będziecie mi potrzebni.. to jakoś się z Wami skontaktuje.

- Ale ... czemu nie mogę iść? - spytała szybko Ann

- Trolle są niebezpieczne. Przecież chyba o tym wiesz.

- Ja i tak idę. - zdecydował Frodo

- No to idźcie (i krzyż na drogę :D) - powiedziała Ann i dodała - uratujcie Katie.

I poszli. Ann szybko schowała się za jakimś drzewem. Przez chwilę słychać było tylko szum ulewy. Ann wytężyła wszystkie zmysły i łowiła każdy szelest. Jednakże z jaskini nie dobiegał żaden hałas.

Aragorn i Frodo weszli do jaskini. Troll podniósł się, ale na szczęście spał zwrócony twarzą do ściany. Mruknął jedynie "to tylko ulewa" i poszedł spać znowu. Aragorn i Frodo odetchnęli z ulgą - walka z trollem była ogromnie niebezpieczna, nawet dla wspaniałych wojowników. Tymczasem przyzwyczajali swój wzrok do ciemności. Aragorn szybko opracował prosty plan na wypadek gdyby troll się obudził. Na razie trzeba było tylko podejść i wziąć Katie. Aragorn wiedział, że najlepiej wykona to on sam, Frodo nie miał jeszcze doświadczenia w wykradaniu jeńców. Frodo jednak obrócił się w przeciwną stronę  i zobaczył plamę pomarańczowej sukienki Katie na brunatnej podłodze z kamieni i błota. Hobbit zerwał się na równe nogi i skoczył ku Katie. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności potknął się o leżący kamyk i prawie upadł. Wprawdzie nie wywrócił się, ale w jaskini głośnym echem odbił się jego cichy krzyk i potknięcie.

Troll błyskawicznie wstał i mruknął, patrząc na nich lekceważąco:

- Intruzi..

Frodo nie zwlekając ani chwili dłużej ruszył ku Katie. Aragorn wskazał mu wyjście, a sam zawołał do trolla.

- To ja ją wykradnę, ja, a nie On!

Troll oderwał się na moment od Frodo i zerknął na Aragorna - dało to hobbitowi możliwość przejścia koło wielkich stóp olbrzyma i dalszą ucieczkę z Katie. Biegnąc przez jaskinię zobaczył snop światła padającego z drzwi - przyśpieszył i wybiegł z jaskini. Aragorn został z trollem, który teraz całą swoją uwagę przerzucił na niego. Był zdenerwowany, choć do jego świadomości nie doszło jeszcze, że "gosposia" została odbita. Rzucił się ku Aragornowi, ten wiedział już jednak, że musi zastosować swój plan.

Tymczasem Frodo wybiegł z jaskini i gdy Ann wzięła od niego Katie wrócił pomóc Aragornowi. Ann zaczęła cucić Katie, ta jednak ciągle mdlała. Po chwili przeniosła ja dalej - pod krzak jeżyn - tam wreszcie odzyskała przytomność. Leżała jednak jakiś czas bez ruchu, aż w końcu spytała się Ann. Oczywiście o to "co się dzieje". Ann pokrótce opowiedziała "co się dzieje", a potem obie wsłuchiwały się w szum ulewy.

Tymczasem w grocie trwała walka. Tyle, że nie dosłownie. Po prostu troll usiłował dopaść Aragorna, a potem przerzucił się na Froda. W końcu Aragorn sprytnie uskoczył w bok, pociągnął za ręce Froda, a rozpędzony troll wpadł na ścianę. Obaj szybko wyszli za jaskini i spotkali się z Ann i Katie. Katie już całkiem się ocuciła i zdawała się bardzo dobrze czuć. Była nawet uśmiechnięta i opowiedziała wszystkim to, co pamiętała. Po jakimś czasie Aragorn i Ann odeszli, a Aragorn na koniec oczywiście rzucił:

- Nie zostawajcie tu zbyt długo, troll może się ocknąć. Ja przyjdę po niego, ale do tego czasu ma Was tu nie być.

I poszli.

Tymczasem Frodo powiedział to, na co Katie tak długo czekała. I od tego dnia Ona też była szczęśliwa.

Isabel dalej była otoczona wianuszkiem elfów, Ann dalej była z Aragornem (pobrali się :D) a Rinoa z Legolasem (mieli dwoje dzieci :D). Marie wyszła za mąż za Sama, Paula zaś dalej szukała tego Tajemniczego  Nieznajomego... (i kiedyś się z Nim ożeni)

WIELKI THE END!

No ale oczywiście teraz ja mam głos - po pierwsze to drugi raz powtarzam - tak na zapas, że to nie jest zgodne z treścią książki.

Poza tym Katie dlatego się źle czuła, ponieważ była bardzo wrażliwa na różnego rodzaju złe stworzenia. A troll wdarł się do Shire i dlatego też Katie mdlała itd.

No i mam nadzieję, że nieźle śmiałyście się to czytając.

To już na tyle.

Uruchomicielka

****

  A teraz głos ma Gośak.
Historia jest uuurocza, ale mam parę uwag:
- ty wiesz co! (Jakbyś się nie skapnęła - ja z Legolasem BEZ ŚŚLUBUU!!)
- dlaczego wymagasz, żeby czytelnicy się śmiali? Może ktoś chce nad fanfikiem popłakać? Patrz ------>>>> Katarina
- ile troll chciał płacić Katie za sprzątanie i gotowanie?
- Aragorn jest COOOLLL - zostawił swoje królestwo i biega po stepach, niczym ostatni Mohikanin - spoko, spoko
- a kto był z Gimlim?
- a z Eomerem?
- co z Eowiną?
- a Faramir?
- a z Grimą Robaczywym/Gadzim/Smoczym Językiem?
- a Arwenka? Co z nią?
- chyba trochę przynudzam^-^
- Katie to leniuch! (Patrz - "Katie w ogóle rzadko ruszała się z domu." - BEZZZCZELNA!)
- czy troll był azjatą? (Patrz - "- Tej nie zjem. Niech zostanie - będzie mi sprzątać grotę - mówiąc to rzucił jeszcze jedno skośne spojrzenie na hobbitkę i poszedł spać.")
- jeśli tak, to chyba jakiś nowy gatunek!
-"Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności potknął się o leżący kamyk i prawie upadł. Wprawdzie nie wywrócił się, ale w jaskini głośnym echem odbił się jego cichy krzyk i potknięcie." - tak trzymać Frodzio! Zgrabność górą!
- Czy Katie wypłynęła z Gandim, Frodem i Bilbem?
- "I poszli." - he,he:]
- PATRZ! Punker! -:] (cool)
- oczekuję na kolejną część! Najlepiej o Pałce (ale może też być o tobie, lub o mnie[będzie śmiesznie])
- www.araundthesims.online.fr - skiny dla ciebie!
- To tyle:)

Gosiak

11 stycznia 2005   Dodaj komentarz

* * *

Jestem w dziwnym stanie emocjonalno-uczuciowym, a że jeszcze chwila i mogę wybuchnąć z fatalnym dla siebie skutkiem, postanowiłam opisać mój "ból". W końcu nie wolno dusić w sobie niektórych uczuć ;).

Każdego dnia odczuwam niepokój, a moje myśli krążą gdzieś daleko, a jednocześnie za blisko... Mam dzikie wrażenie, że coś jest nie tak i że coś źle zrobiłam. Jednocześnie jestem zadowolona i chce mi się żyć. Gdyby nie pewność, że pakuję się w coraz większe kłopoty, to mój obecny stan byłby całkiem przyjemny. Do tego ciągłe wątpliwości i pytanie: o co chodzi? Boję się konsekwencji. Wogóle boję sie wszystkiego i wolę to ominąć.

W moich myślach krąży kolejne pytanie - co dalej?, a ja nie znam na nie odpowiedzi... I jeśli czegoś nie zrobię, nie poznam.

Paulina

08 stycznia 2005   Komentarze (3)

Marnowanie czasu...

Siedzę sobie w domu, choć inni chodzą do szkoły i jestem niewiarygodnie szczęśliwa.

Mam chorą krtań i mój głos pozostawia wiele do życzenia, dlatego pozostaję w domu, ale czuję się dobrze. Z tego powodu cieszę się z tej choroby, choć wiem, że to niemądre. Choroby w końcu są strasznie niebezpieczne, a wiem o tym dobrze, jako że moja nauczycielka biologii uwielbia opisywać nam rozmawite choróbska typu trąd, suchoty, błonica itp. Przyznam, jest to całkiem ciekawe, ale wzmogło mój strach przed chorobami. W końcu tak czy inaczej - niszczą organizm, a ja piszę, że się z jednej chorób cieszę. Ale nic nie przemówi mi do rozsądku, bo jest naprawdę fajnie. Nawet nie chodzi o to, że leniuchuję całymi dniami - bo trochę się uczę, by nie mieć olbrzymich zaległości, ale nie chodzę do budy, a czynność tę uważam za marnowanie czasu. Bo po co chodzić na geografię i nudzić się śmiertelnie, marnując czas? I wcale nie poszerzam wtedy swojej wiedzy. Geografia, w większości, jest dla mnie nudna jak flaki z olejem i nie mogę wytrzymać, zwłaszcza gdy taki stary dziad siedzi na katedrze i bełkocze blebleble. Nic nie mam do starszych, miłych panów, trzeba szanować starszych itp., ale mam dużo zastrzeżeń do starych dziadów jak mój nauczyciel od geo.

Tak więc - chciałabym coś zrobić, żeby nie marnować czasu. Niestety nie mogę rzuciś szkoły, jako, że czasami jest przydatna, zwłaszcza komuś, kto chce potem studiować. Szkoda, że człowiek żyje tak krótko. Gdyby jego długość życia wynosiła tyle co enta, marne 45 minut nie byłoby takie ważne....

No dobra, chyba będę kończyć, bo zrobiłam starsznie duży wykład na temat mojego życia ;P

Więc, żeby nie zanudzać - trzymajcie się... zdrowo ;)

Łania

 

 

06 stycznia 2005   Komentarze (2)
< 1 2 ... 15 16 17 18 >
Kmwp | Blogi